Wszyscy wiemy, że prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. Jednak by takowa mogła się rozwinąć potrzebne jest zakochanie które zapoczątkuje tę piękną przygodę, kto wie, może i na całe życie. Tak mocne zauroczenie zakiełkuje tylko dzięki spotkaniu. Taka jest kolejność w przypadku relacji międzyludzkich. A czy można zakochać się w danym miejscu? My uważamy, że tak. Więcej, myślimy, że Amsterdam do takich właśnie należy. Dlaczego? Przekonajcie się sami…
1. Imprezy
Holendrzy świętują praktycznie pod każdym pretekstem, np. gdy zaświeci wiosenne słońce albo gdy zamarzną kanały i kto żyw, zakłada łyżwy, by w tłumie sunąć po lodzie. Tak mroźne zimy ostatnio zdarzają się wyjątkowo rzadko i tym bardziej wydają się znakomitą okazją do wspólnej zabawy. Przeróżne festiwale odbywają się praktycznie przez cały rok – od parady Sint Nicolaas po Dzień Królowej. A oto i kilka przykładów. Pierwszą okazją do świętowania jest oczywiście Oudejaarsavond, czyli noc sylwestrowa. Już kilka dni wcześniej do Amsterdamu przyjeżdżają turyści z całej Europy, by bawić się wspólnie z Holendrami. Nowy Rok w Amsterdamie zaczyna się od zjedzenia mnóstwa oliebollen, czyli specjalnych pączków z porzeczkami i odpalenia fajerwerków, które mają odpędzić złe duchy z przeszłości. Szczególnie dzielnica chińska słynie z pokazów sztucznych ogni – niezwykle barwnych i hałaśliwych. Sznury rac zwisające z górnych pięter domów podpala się od dołu, czemu towarzyszą głośne wystrzały i entuzjastyczne okrzyki tłumów. Uitmarkt, przypadający na koniec sierpnia, to trzydniowy festiwal, który otwiera nowy sezon kulturalny w Holandii. Na Museumplein przybywa wówczas wiele grup teatralnych, muzycznych i tanecznych, a także artystów specjalizujących się w formach filmowych, by zaprezentować swe krótkie występy. To prawdziwe święto kultury ulicznej. Jordaan to artystyczna dzielnica Amsterdamu, słynąca z licznych galerii sztuki współczesnej. We wrześniu przypada tam 10-dniowe święto muzyki i kwiatów. Akordeoniści i śpiewacy prezentują tradycyjną muzykę ludową, a przy kawiarniach pojawiają się stoiska gastronomiczne i estrady. Nieco spokojniejszy charakter ma parada kwiatów urządzana w pierwszą sobotę września. Z Aalsmeer do śródmieścia ciągną w tym dniu kwietne platformy i ludzie w barwnych strojach.
2. Muzea
Amsterdam to prawdziwa perełka zbiorów dzieł sztuki. W muzeach można spędzać długie godziny, nie nudząc się ani chwili. Dwa z nich zasługują na szczególną uwagę. Rijksmuseum, czyli Narodowe Muzeum Holandii, to mekka wielbicieli sztuki tego kraju. Zgromadzono tam bowiem ogromną kolekcję dzieł najsłynniejszych holenderskich malarzy, ze słynną Strażą Nocną Rembrandta i płótnami Jana Vermeera na czele. Wszystkie zbiory liczą około 7 milionów eksponatów. Muzeum Van Gogha zachwyca nie tylko zebranymi dziełami, ale też swoją fasadą, gdyż jego nowoczesna forma wyraźnie kontrastuje z imponującym gmachem Rijksmuseum. W czasach swego powstania Muzeum Van Gogha było jednym z najnowocześniejszych budynków Amsterdamu.
3. Rowery
Dokąd się udać na rowerowe wyprawy jak nie do Holandii? Jak zwiedzać Amsterdam, jeśli nie na dwóch kółkach? Rowery to podstawowy środek transportu w Amsterdamie, a jest ich tu ok. 600 tys. Wychodząc z Centraal Stadion, wystarczy spojrzeć w prawo, żeby zobaczyć wielki parking rowerowy i przekonać się, że tutaj rower naprawdę jest królem. Typowy amsterdamski rower jest bardzo prosty, zazwyczaj czarny, i nie ma żadnego wymyślnego wyposażenia. Poruszając się po centrum należy jednak pamiętać o sporym natężeniu ruchu, pędzących taksówkach i torach tramwajowych, w których już niejedno koło ugrzęzło.
4. Coffeeshopy
Po całym mieście rozsianych jest mnóstwo restauracyjek i małych lokali. Wśród nich są takie, które kuszą szczególnie. Wbrew nazwie nie są to zwykłe kawiarnie (café), specjalizują się raczej w „inteligentnych środkach”. W witrynach cofeeshopów wiszą zielonobiałe tabliczki, dzięki którym można je odróżnić od zwykłych kawiarni. Nowe oznakowanie zastąpiło dawne szyldy z liśćmi marihuany czy portretami Boba Marleya. W ostatnich latach otwarto kilka lokali zwanych kawiarniami „energetycznymi”. Można w nich dostać także grzybki halucynogenne i specyfiki poprawiające nastrój wytwarzane z naturalnych składników.
5. De Rosse Burt
Na koniec mamy dla Was miejsce, do którego z najmłodszymi zdecydowanie się nie wybierzecie. To najstarsza dzielnica Amsterdamu. Nie jest ona jednak znana ze swych historycznych budynków, czy położonego pośrodku dzielnicy, pięknego kościoła Oude Kerk, który jest miejscem pochówku żony Rembrandta, Saskii van Uylenburgh. Źródłem sławy tej północno-zachodniej części miasta jest jedno zjawisko: prostytucja. W obiegu krąży inna, bardziej znana i chwytliwa nazwa, która budzi jednoznaczne skojarzenia, a mianowicie jest to: Dzielnica Czerwonych Świateł. W Niderlandach prostytucja jest legalna już od 1815 roku. Określane jako ‘sex workers’, prostytutki nie są w Amsterdamie w żaden sposób poniżane czy prześladowane – mają swoje związki zawodowe, poddawane są badaniom lekarskim i otrzymują instruktaż na temat zasad higieny, a od 1996 roku płacą podatki. Doczekały się także swego pomnika, który znajduje się nieopodal wspomnianego już Oude Kerk. Wielu turystów chętnie wysupłuje kilkadziesiąt euro, by wieczorem zasiąść np. w Bananen Bar przy Oudezijds Achterburgwal i podziwiać erotyczne popisy tancerek z bananami. Opłata wejściowa obejmuje bezpłatne piwo przez godzinę, ale bogata oferta kusi, by wydać znacznie więcej gotówki. Działa tu mnóstwo takich lokali, ale największą sławą przynoszą jej panie stojące w oknach i zachęcające do skorzystania z jej usług, ponieważ według tamtejszego prawa nie mogą one przetrzymywać nikogo na ulicy. Kiedy klient jest zainteresowany, uzgadnia cenę przy drzwiach i wchodzi do lokalu, a na oknie zaciągnięta zostaje ciężka, czerwona kurtyna. Domy w których pracują prostytutki oznaczone są czerwonym latarniami, stąd nazwa dzielnicy nazywanej też Dzielnicą Czerwonych Latarni.
Mamy nadzieję, że już niedługo opowiecie nam, jak bardzo spodobał się Wam Amsterdam 🙂
Dodaj komentarz