Azja to kontynent, w którym trudno o nudę, a wszelkie podobieństwa to tylko pozory. Na każdym kroku możemy spotkać się z ogromnymi kontrastami społecznymi, ekonomicznymi, kulturowymi… Nikogo nie dziwią świątynie pokryte złotem, a wokół nich żebracy w łachmanach; drapacze chmur otoczone dzielnicami biedy; dżungla i wielkomiejskie aglomeracje. Nasze kroki kierujemy właśnie do kraju pełnego kontrastów (a które z azjatyckich państw takie nie jest?), gdzie mimo ogromnej biedy, ludzie przyjmą Was z dobrocią; gdzie okrucieństwo wojny odcisnęło swoje krwawe piętno, ale uśmiech nie schodzi z ludzkich twarzy; gdzie znajdziecie pokój wśród dziewiczej natury… Dajcie się porwać i chodźcie z nami zwiedzić Laos!
Laos: kiedy najlepiej jechać?
Laos to kraj położony na Półwyspie Indochińskim, graniczący z Mjanmą, Chinami, Kambodżą i Tajlandią. I tak, jak w innych państwach regionu, życie toczy się od pory deszczowej do suchej, od deszczowej do suchej…
Najlepszym okresem na odwiedzenie Laosu jest okres od października do maja, a w szczególności grudzień i styczeń. Wtedy jest ciepło, na południu nawet bardzo, i nie pada. Trzeba jednakże pamiętać, że to kraj górzysty, więc wieczorami może być – nawet w sezonie –chłodno, więc sweter, a najlepiej – polar, są jak najbardziej wskazane.
Laos generalnie ma bardzo przyjazny klimat, zwłaszcza na północy i w środkowej części kraju. Nie doświadczycie tutaj kambodżańskiego ukropu, choć noce (głównie w górach) mogą być uciążliwe z powodu niskiej temperatury. Trochę inaczej jest na południu: tam skwar może się dać we znaki, ale bliskość rzek czy wodospadów zdecydowanie poprawia nastrój i pozwala na ulgę ochłody.
Pora deszczowa (czyli nasze lato) też, wbrew pozorom, nie jest taka zła. Chociaż pada (i to mocno), to jednak nie cały czas, a tylko wtedy, spacerując po dżungli, odczujecie prawdziwy smak tropików. Obserwacja budzącej się do życia, rozkwitającej, soczystej zieleni jest przeżyciem fascynującym. Co prawda, nie wszystkie trasy będą wtedy przejezdne, a niektórych tras górskich nie przejdziecie, ale za to macie pewność, że poziom wody w rzekach będzie wystarczająco wysoki, by dało się po nich pływać (co w porze suchej wcale nie jest oczywistością) i tym samym przeżyć jedną z większych atrakcji pobytu w tym kraju – czyli przeprawę rzeką. Te najlepsze odbywają się oczywiście Mekongiem (najczęściej używa się do nich ogromnych dętek), tuż przy granicy z Tajlandią.
Laos: kraj dziewiczej przyrody i burzliwej historii
Nie wiemy, od czego w tym momencie zacząć. Zarówno historia Laosu, jak i jego topografia robią piorunujące wrażenie, poruszają serducho i zmuszają do refleksji. Choć pozornie do siebie nie przystają, to jednak po głębszym zastanowieniu widać, jak są wobec siebie komplementarne. Dlaczego? Czytajcie dalej…
Nie będziemy pisać, o całej historii Laosu, bo to nie czas i miejsce, jednakże jej bolesne echa widać praktycznie na każdym kroku. Laotańczycy mają za sobą bardzo ciężkie lata. W czasie II Wojny Światowej przeszli spod protektoratu francuskiego pod okupację japońską. Po zakończeniu wojny światowej, Laos przeżył wiele wojen własnych, w tym także domowych.Rebelie, powstania partyzanckie, okupację francuską, wietnamską, naloty dywanowe USA – to tylko niektóre z katastrof, na jakie byli narażeni mieszkańcy. Z drugiej strony, Laos turystów kusi przede wszystkim dziewiczą dżunglą, której nieprzebrane bogactwo pokrywa niemal całą kraj. Spragnieni ciszy turyści mogą odwiedzić nadrzeczną wioskę Muang Ngoi, w malowniczych górzystych rejonach. Jest ona niemal odcięta od świata i pozbawiona prądu w dzień – prawdziwy odpoczynek od cywilizacji. Na tym właśnie przykładzie widać pewien paradoks. Pomimo tylu burzliwych lat, kraj właśnie w przyrodzie, a także w wieloletniej izolacji, zachował swoistą niewinność i prostolinijność, która objawia się także w mentalności mieszkańców – żyją zazwyczaj w niewielkich osadach i trudnią się uprawą ryżu.
Etniczny tygiel Laosu
Mieszkańcy Laosu to grupa niejednolita. W różnych źródłach znaleźć można najróżniejsze podziały. Mówi się nawet o ponad 100 grupach etnicznych, posiadających własną kulturę, tradycje, zwyczaje, a także język. Ten najbardziej oficjalny, rządowy, dzieli naród Laosu tylko na 3 grupy:
- Laotańczycy Lum: stanowią około 50-60% społeczeństwa, żyją na nizinach i utrzymują się z uprawy ryżu. To oni sprawują także kontrolę nad władzami i społeczeństwem Laosu.
- Laotańczycy Theng, czyli mieszkańcy wyżyn. Podobno traktowani przez pierwszą grupę z dużą wyższością, dawniej nawet nazywani przez nich kha, czyli niewolnicy.
- Laotańczycy Sung, czyli mieszkańcy regionów położonych powyżej 1000 m.n.p.m. Ich główne zajęcie to uprawa ryżu i wytwarzanie opium. W tej grupie znajdziemy też sporo mniejszości narodowych z sąsiednich krajów.
Interesującym miejscem na mapie Laosu, Równina Dzbanów, zwana też Doliną Amfor czy Płaskowyżem Urn. To bardzo ważne miejsce dla kultury Laotańczyków, a na przyjezdnych robi niesamowite wrażenie. Na równinie porozrzucane są jakby wielkie kamienne naczynia – urny, dzbany. Naukowcy nie są do końca pewni, czy są to urny grzebalne czy pojemniki na żywność i wodę. Prawdopodobnie są dziełem prehistorycznego ludu z grupy językowej mon-khmer, a powstały między VI wiekiem p.n.e. a IX wiekiem n.e. Według miejscowych legend zrobiła je rasa olbrzymów. Po zwycięstwie ich króla potrzebne były naczynia, z których można było pić po wygranych bitwach.
Przez lata Laos był izolowany cywilizacyjnie, granice były szczelnie pilnowane. W ostatnich latach jednak, pomimo ustroju komunistycznego, otworzył swe podwoje i coraz więcej ludzi może podziwiać tamtejsze krajobrazy, kulturę i bratać się z ludźmi. Stereotypowy mieszkaniec Laosu to luzak i leń, aczkolwiek przyjazny, życzliwy i uśmiechnięty. Takie widzenie ludzi prawie się potwierdza; z akcentem na prawie. Owszem – bije od tych ludzi dobroć, wielkoduszność, otwartość i chęć pomocy – ale, jak to zwykle bywa, nic za darmo. Bezinteresowność została wchłonięta przez turystykę. Smutne, choć z drugiej strony nie ma się też czemu dziwić – gdy raz poczuje się smak i znaczenie pieniądza, to chce się go więcej, zwłaszcza gdy od pokoleń żyjesz w małej wiosce in the middle of nowhere. Turystów i przyjezdnych postrzega się zazwyczaj jako szansę zarobku. I tyle. I nic więcej. Na szczęście nie wszyscy tacy są i na laotańskich szlakach spotkać można jeszcze bliźnich z krwi i kości.
Czy to dobrze? Czy źle? Odpowiedź należy do Was. Z pewnością dowiecie się, jeśli odwiedzicie Laos – do czego Was serdecznie zachęcamy. Oczywiście dzisiejszy tekst, to tylko wstęp do naszych laotańskich opowieści. Jeszcze tu wrócimy, wszak tyle jeszcze do napisania zostało… Keep Calm and Enjoy The Journey!
Dodaj komentarz