Wyspy Owcze: odludzie Europy

Chwilami każdy z nas marzy o tym, by spakować plecak i wyruszyć w nieznane. Najlepiej na bezludną wyspę – z dala od hałasu, natrętnych sąsiadów, stania w korkach i kilometrowych kolejek do kasy w hipermarketach. Pewnie jeszcze kilka powodów by się znalazło. Czy uciec na zawsze? Kwestia indywidualna. Na pewno na jakiś (dłuższy lub krótszy) czas. Tak dla „zdrowotności”. Co powiecie zatem, gdybyśmy zaproponowali Wam wyprawę na odludzie Europy? Przywitajcie prawie bezludne Wyspy Owcze!

Wyspy Owcze, czyli Wikingowie oraz Celtowie w tle

Wyspy Owcze to położony w klimacie umiarkowanym archipelag 18 wysp wulkanicznych o łącznej powierzchni około 1400 km2. Położone są one na Morzu Norweskim między Wielką Brytanią, Islandią i Norwegią. Z punktu widzenia prawnego stanowią one terytorium zależne Królestwa Danii. Dogadacie się tam po angielsku, ale językami urzędowymi są: (oczywiście) duński, ale też farerski (mieszkańcy Wysp Owczych to Farerzy[?], Farerowie[?], Farerczycy[?] – nawet najtęższe umysły mają z tym problem). Tym ostatnim posługuje się TYLKO około 80 tysięcy osób na świecie – cała populacja Wysp Owczych oraz niecałe 25 tysięcy Duńczyków (tak, teraz możecie wykazać się znajomością matematyki, by dowiedzieć się czegoś na temat populacji Wysp). Skoro jesteśmy już przy ludności wysp. Warto rzucić okiem na kroniki…
Źródła pisane wskazują, że pierwszymi osadnikami na Wyspach Owczych byli irlandzcy mnisi przybyli na przełomie VI i VII wieku. Najprawdopodobniej opuścili oni archipelag wraz z początkiem ekspansji terytorialnej Wikingów, które rozwinęło się w okresie panowania króla Haralda I Pięknowłosego. Zjednoczył on kraj pod swoim silnym  przywództwem, co spotkało się z niechęcią wielu jego „poddanych”, którwyspy owcze1zy w konsekwencji zdecydowali się ruszyć w poszukiwaniu nowego miejsca. Wiedza na temat farerskiego pochodzenia czerpana jest także z legend zawartych w Farerskiej Sadze (Færeyinga saga). To zbiór podań opisujących okres między 825 a 1035 rokiem nasze ery, który nie jest jednak traktowany jako źródło faktów historycznych. Do naszych czasów zachowało się jednak niewiele zabytków piśmiennictwa. Istnieją tylko nieliczne zapisy runiczne, dotrwały jednak przekazy ustne ballad, nawiązujących do tradycji starogermańskiej. Zgodnie z jedną z legend zawartą w Sadze, pierwszym normańskim osadnikiem na Owcach był Grim Kamban, osiadły w Funningur. Według badaczy, był on Normanem przybyłym na Wyspy Owcze z rejonu Morza Irlandzkiego. Stąd pochodzenie narodu Farerów określane jest jako skandynawsko – celtyckie, co potwierdzają również badania DNA. Oba temperamenty widoczne są w mentalności współczesnych Farerów. Bardzo dobrze widoczne. Nawet niektóre dawne zwyczaje pozostały niezmienne (spójrz na zdjęcie domu). Ok. Koniec dywagacji antropologiczno – historycznych.

Wyspy Owcze: (prawie) bezludny raj?

To dopowiedzenie w nawiasie jest naprawdę istotne. Jak już z pewnością zdążyliście policzyć, na Wyspach Owczych mieszka około 50 tysięcy ludzi. Wśród zarejestrowanych mniejszości stanowią także nasi rodacy (0,2 %). Wspaniałą perspektywą zamieszkania wydają się „ogromne” aglomeracje Wysp Owczych, thorshavnwśród których stolica – Thorshavn ( Port Thora położony jest na wyspie Stremoy) – liczy niewiele ponad 12 tys. mieszkańców, a drugie miasto (ta nazwa brzmi dumnie) to aż 4600 osób. Małe jest piękne? Jak zawsze – na dwoje babka wróżyła. Niby spokój, niby przestrzeń, niby cudne krajobrazy, ale czy przy takich społecznościach nie będzie tak, że każdy wie (lub przynajmniej chce) wszystko o wszystkich? Gdzie poczucie prywatności i anonimowości, które zapewniają wielkomiejskie dżungle?

Na Wyspach Owczych mieszkańcy wykorzystują do komunikacji prawie 20 tuneli. Pierwszy z nich pochodzi z 1963 roku i biegnie pod górą na wyspie Suðuroy. Inny łączy dwie wyspy i znajduje się około 150 metrów pod poziomem morza.

Przy gęstości zaludnienia 35 osób na km2 łatwiej tam spotkać (tak, zgadliście) OWCĘ! Cała populacja liczy w granicach 70 tysięcy sztuk. Cieszą się one tam, miejscowy produkt eksportowy, ogromnym szacunkiem. Kiedyś myślano o zwiększeniu narodowego stada, jednak to wiązałaby z ogromną katastrofą ekologiczną. Nie byłoby miejsca na nowe pastwiska. A i drzewa sadzone są sztucznie (mają tam czym oddychać?). Mimo wszystko skaliste krajobrazy Wysp Owczych robią ogromne wrażenie.

maskonuryWyspy Owcze to prawdziwe przyrodnicze eldorado, dlatego pokusimy się tylko o wymienienie kilku z atrakcji, które po prostu muszą znaleźć się w Waszych planach. Warto pokusić się o zdobycie najwyższego szczytu Wysp Owczych – Slættaratindur oraz Kunoyarnakkur – najwyższego przylądka Europy. Sporym zaskoczeniem może okazać się także dzień na „farerskiej rivierze” na Sandoy, gdzie plaży towarzyszą jedyne na archipelagu wydmy, w dodatku uformowane przez wiatr z bazaltowego piasku. Nie można pominąć rejsów do nadmorskich klifów Vestmannabjørgini, zamieszkiwanych przez dziesiątki tysięcy ptaków, a także wizyty na wyspie Mykines – to najdalej wysunięte na zachód miejsce, mieszkańcy skupieni są w jednej wiosce. Dla osób lubiących długie spacery to idealne miejsce – tutaj nie ma dróg, za to możemy podziwiać kolonie morskich ptaków z maskonurami na czele. Godne polecenia są jeszcze chociażby laguna Pollurin w Saksun czy bazaltowe kolumny na Suðuroy. Punktem obowiązkowym dla wszystkich grotołazów jest z pewnością morska wycieczka do jaskiń na Nólsoy i Hestur. Spore kontrowersje budzą grindwale, czyli miejscowe wieloryby z rodziny delfinowatych. W sumie to nie one same, tylko to, co się z nimi dzieje w trakcie Grindarap. Nie wiecie, co to jest? Nie do wiary! Z całą pewnością słyszeliście o cyklicznych polowaniach i ogromnych plamach krwi u wybrzeży. Nie podoba się to nie tylko Zielonym, Greenpeace i im podobnym. Nawet miejscowa gospodarka ucierpiała w wyniku międzynarodowych sankcji nałożonych na kraj. Dlaczego w ogóle do tego doszło? Jak zwykle – z ignorancji. Więc dla własnej wiadomości – CZYTAJCIE! 

Na koniec mamy dla Was jeszcze jeden cud Wysp Owczych…

Gásadalur, czyli wioska z pocztowego znaczka

Gásadalur znajduje się na zachodzie Vagar (tak, to jest ta wyspa od lotniska). Otaczają ją najwyższe gór wyspy – Arnafjall (722 m n.p.m.) na północy i Eysturtindur (715 m n.p.m.) na wschodzie. Patrząc na południe dostrzeżemy wyspy Tindholmur i Gasholmur. Sama wioska leży na przepięknym szlaku – ale to to info dla miłośników wędrówek (niech ci właśnie doczytają do końca – reszta nie musi – no chyba, że chce). Według legendy nazwa wioski pochodzi od grzesznej dziewczyny Gaesy, gasaldurktóra osiedliła się tu po wygnaniu z domu rodzinnego, wybierając najbardziej niedostępne miejsce na Wyspach Owczych. W tym nieprzyjaznym środowisku żyje obecnie 14 osób (eeee – co tak dużo?). W miejscowości nie ma kościoła ani gabinetu lekarskiego, a z każdą sprawą mieszkańcy muszą udawać się do okolicznych wiosek, położonych po drugiej stronie stromego i surowego pasma otaczającego dolinę. Jeszcze do niedawna trasę tę można było pokonać tylko helikopterem lub pieszo, ciężkim szlakiem przez góry. W ten sposób transportowano chorych, a do końca XIX wieku także zwłoki – cmentarz w Gasadalur założono dopiero w 1873 roku. Tak jak w pozostałych miejscowościach na Wyspach Owczych, mieszkańcy żyją głównie z rybołówstwa. Brzeg w pobliżu Gásadalur jest wysoki i skalisty, więc przed laty rybacy musieli zostawiać swe łodzie w innych portach wyspy Vagar. Podczas II wojny światowej zbudowano tu schody na plażę, co umożliwiło mieszkańcom szybsze dotarcie do kutrów… Czyż widok nie jest piorunujący?

Ta ogromna izolacja powodowała stały spadek liczby mieszkańców. Żeby ułatwić im kontakt ze światem i zachęcić innych do osiedlenia się w Gásadalur, w 2003 roku władze zdecydowały się zbudować tunel przez góry. Niestety populacja od tego czasu nie wzrosła. Pojawiło się natomiast więcej turystów, którzy z chęcią pokonują trasę przez góry. Przeprawa do miejscowości Bour trwa ok. 2,5 h i nie należy do najłatwiejszych. Po drodze mija się m.in. punkt o nazwie „Nagrobek”, który stanowił przed wiekami miejsce odpoczynku dla tragarzy zwłok. Taka ciekawostka 🙂

Na Wyspy Owcze można dotrzeć promem i autem lub samolotem – whatever. Jedno jest pewne – nieważne jaki środek transportu wybierzecie, po spędzeniu tam kilku chwil Wasze życie już nie będzie takie samo. Jest to kraj wielu osobliwości, czasem niezbyt dla nas zrozumiałych, ale czyż takie widoki nie będą warte zmagania się z nimi? 

wyspy owcze 2

 

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *