Helsinki to pomysł na udany weekend!

Szukacie pomysłów na udany weekend z rodziną? Szukacie ze znajomymi miejsca na szalony trip? Mamy dla Was kierunek idealny! Kameralne miasto pełne zieleni, które jednocześnie znane jest z imprezowego pazura i jednocześnie jest świadectwem cudownej architektury oraz kulturowego dziedzictwa. Witajcie w mieście kawy i saun. Przed Wami – Helsinki!

Helsinki: miasto wielu twarzy

Kto by uwierzył, że jedna z najpiękniejszych stolic Europy jeszcze w połowie XVI stulecia była mało znaczącą osadą? Do rangi miejskiej podniósł ją Gustaw Waza w 1550 roku i praktycznie od razu stała się ona jednym z ważniejszych ośrodków handlowych i kulturalnych kraju. Dziś w samym mieście zamieszkuje ponad pół miliona osób, lecz gdyby wziąć pod uwagę całą aglomerację, to ta liczba wzrasta do 1,2 mln. Oryginalną nazwą miasta jest szwedzka nazwa Helsingfors. Jest ona złożona z dwóch członów: Helsing, który jest nazwą rzeki (nazywającej się obecnie Vantaa) oraz fors, czyli wodospad lub kaskada. Nazwa rzeki pochodzi prawdopodobnie od szwedzkiego słowa hals oznaczającego miejsce, stąd hälsing to „mieszkaniec tego miejsca”. Ach te lingwistyczne  etnograficzne zagadki 🙂 Swoją drogą, co powiecie na taki artykuł (lub mały cykl), w którym dokonalibyśmy takiej analizy ważniejszych stolic świata, podając przy tym cały kontekst historyczno-kulturowy? Ech… Może kiedyś… Wracamy do Finlandii.

Miasto rozwijało się w sposób bardzo zrównoważony, nabierając z czasem znaczenia i architektonicznego blasku. W 1809 roku dostało się pod panowanie rosyjskiego caratu, zaś trzy lata później Helsinki zostały strawione przez potężny pożar. Jednocześnie, by zmniejszyć wpływy szwedzkie w Finlandii, przeniesiono stolicę z Turku, właśnie do Helsinek. Po wspomnianym pożarze, miasto zaczęto odbudowywać na wzór najpiękniejszego (według wielu) wówczas miasta, czyli Sankt Petersburga. Wtedy to powstało mnóstwo instytucji i budynków klasycystycznych, zaczął również rozwinął się przemysł. Z czasem miasto zaczęło stawać się coraz bardziej modnym ośrodkiem – dzisiaj znajduje się wśród 9 stolic kulturalnych Europy.

Z całą pewnością Helsinki przypadną do gustu wszystkim, którym nie po drodze z wielkomiejskim zgiełkiem i hałasem. Na szczęście nie będziemy tam skazani na londyńskie zatłoczone chodniki czy paryskie kolejki do muzeów. Co ciekawe, w Helsinkach nie ma jednego, ścisłego centrum, życie miasta koncentruje się wHelsinki wyspy kilku punktach, co pozwala turystom na swobodne planowanie pobytu – więcej o tym, w kolejnych linijkach. Tu i ówdzie ćwierkają, że to miasto idealne do relaksu… Żyje ono w całkowitej symbiozie z morzem, które otacza je z trzech stron – od południa, wschodu i zachodu. To jeszcze nic! Morze wdziera się także w strukturę miasta, tworząc, dzięki sieci kanałów, wspaniały labirynt. To sprawia, że spacerować po Helsinkach można nie tylko piechotą. Jeśli doliczymy do tego jeszcze około 300 przylegających wysepek, z licznymi terenami zielonymi, to miasto położone nad Zatoką Fińską, jawić się zacznie jako miejsce wręcz idealne. Gdzie bowiem będziemy mieli możliwość, by na „niedzielny wypad za miasto” wybrać się w mini rejs i wypocząć na maleńkiej wyspie przy akompaniamencie szumu fal…? Helsińskie wyspy to byłby materiał na oddzielny tekst. Dość powiedzieć, że na jednej z nich (Iso Mustasaari) znajduje się wybudowana jeszcze przez Rosjan świątynia, która jako jedyna na świecie, prócz przeznaczenia sakralnego, pełni również funkcję latarni morskiej.

Helsinki: co? gdzie?

Jak, już wspominaliśmy, trudno jednoznacznie określić, gdzie Helsinki mają swoje prawdziwe centrum, życie tętni bowiem w kilku dzielnicach. I każda z nich warta jest uwagi. Każda z nich niesie za sobą inne atrakcje.

We wschodniej części Helsinek, przy porcie, znajduje się Rynek, który w lecie zapełniony jest kramami z żywnością i kawiarnianymi stolikami. Przy Rynku wznosi się Pałac Prezydencki i stąd także liczne statki odpływają w kierunku okolicznych wysp. Od strony zachodniej Rynek łączy się z Parkiem Esplanadi, czyli szeroką, skąpaną w zieleni promenadą, którą przechodzi dziennie całe mrowie ludzi. Kilkaset metrów na północ od Rynku usytuowany jest drugi najważniejszy plac Helsinek (przez wielu uważany za symbol miasta) – Plac Senacki. Jest to miejsce dość specyficzne, ponieważ z uwagi na swoją zabudowę i stojący pośrodku pomnik Aleksandra II, plac bardzo przypomina centrum Petersburga. Finowe darzą Aleksandra, w przeciwieństwie do Polaków, ogromnym szacunkiem, a może nawet i sympatią. Cieszyli się oni bowiem dużo większymi swobodami niż inne nacje będące pod carskim pręgierzem. Nie prowadzono wobec nich krwawej rusyfikacji, a ich ojczysty język nawet zrównano w prawach z rosyjskim. Nad Placem Senackim dominuje wspaniała katedra, wzniesiona w I połowie XIX wieku i zaprojektowana przez Carla Ludwiga Engela na wzór Katedry św. Izaaka w Petersburgu. Monumentalne i miejscami przytłaczające nawet założenia Placu Senackiego dopełniają jeszcze dwa obiekty – gmach Uniwersytetu Helsińskiego i Pałac Rządowy.

Najsłynniejszy pomnik Helsinek, które znajdziecie na wielu pocztówkach i zdjęciowych stock’ach, to ogromne, stalowe organy upamiętniające niezwykle tu popularnego kompozytora Jeana Sibeliusa. Ich stworzesibeliusnie kosztowało artystkę Eilę Hiltunen całe 6 lat pracy, 24 tony stali nierdzewnej i chorobę płuc, której nabawiła się spawając monumentalną konstrukcję na kilkunastostopniowym mrozie. A musicie wiedzieć, że wiatr, w położonym nad zatoką parku, hula dość mocno – szczególnie zimą. Uroczyste odsłonięcie rzeźby nastąpiło w 1967 roku w 10 rocznicę śmierci Sibeliusa. Później do organów dołączyła rzeźba (autorstwa tej samej autorki) przedstawiająca głowę kompozytora – ale ona nie przypadła już mieszkańcom Helsinek do gustu, bo jak twierdzą Sibelius wygląda jakby miał rogi łosia. Jak pojedziecie, to ocenicie…

Nie chcemy zabierać Wam całej przyjemności z osobistego odkrywania piękna Helsinek, więc nie będziemy Was zarzucać opisem wszystkich perełek miasta. Jednakże o tym miejscu, byłoby grzechem nie napisać. Wyobraźcie sobie miedzianą kopułę wyrastającą wśród stempelkał… W centrum miasta. Hobbiton? Nowa Zelandia? Moria? Nie – Helsinki! A konkretnie Kościół Temppeliaukio, położony w dzielnicy Töölö. Nazywa się go także Kościołem na Skale. Jego ściany w sporej części są wykute w litej, granitowej skale, reszta zaś ułożona została z  kamienny ch bloków. Całość zwieńczona jest – niczym ogromną przykrywką – sferycznym sklepienie wykonanym z miedzianej taśmy. Z oddali wszystko przypomina krajobraz niczym z filmu science-fiction. Wbrew pozorom nie jest to wcale stara budowla. Niewielu pewnie da wiarę, że została oddana do użytku w 1969 roku. W kościele jedyną dekoracją są zmienne szarości skały oraz światło wpadające przez okna rysujące na sklepieniu złote refleksy. Poza tym kamienny ołtarz, mosiężne organy i kilka świeczek – a mimo to całość wygląda niezwykle efektownie. Kościół odznacza się także ciekawą akustyką, dlatego pewnie stał się miejscem licznych koncertów muzyki klasycznej.

Polak Fin (jednak) dwa bratanki?

Wielu uważa Finów za skrytych, zamkniętych w sobie mruków o kamiennych twarzach, na których uśmiech nie był widziany od pokoleń. Taki jest stereotyp. A jaka jest prawda? Ciekawi jesteśmy, co byście powiedzieli o mieszkańcach Finlandii, którzy uwielbiają obficie zakrapiane imprezy? Po kilku chwilach otwierają im sikallioę języki i z miejsca stają się duszami towarzystwa. Nie bez kozery jeden ze światowych trunków jest uczczeniem ich kraju. Nie bez przyczyny Helsinki mogą poszczycić się największą na świecie izbą wytrzeźwień. A mówią, że to Polacy piją na umór 🙂 Jak widać, Finów też może czasem ponieść ułańska fantazja.

Stolica Finlandii to prawdziwa mekka dla imprezowiczów. Można tu znaleźć naprawdę całe zatrzęsienie klubów, pubów i barów. I to naprawdę nietypowych. Całkiem sporo zorientowanych jest w dawnej dzielnicy robotniczej, czyli Kallio. „Jeśli chcesz zobaczyć prawdziwe Helsinki, idź do Kallio” – tak powie Ci tu każdy. Wystarczy ponoć przekroczyć most Pitkäsilta, by znaleźć się po tzw. drugiej stronie.  Ta dzielnica to idealne miejsce na „tour de bar”. To właśnie tutaj można odnaleźć autentyczne, miejscami brudnawe i chropowate Helsinki, pozostające w kontraście do schludnego i turystycznego centrum stolicy. Do niedawna Kallio, pełna szemranych spelunek i „salonów masażu” (z happy end’em), nie była do końca bezpiecznym miejscem. Dzisiaj, głównie dzięki wielu studentom i artystom, którzy ukochali ją sobie ze względu na ceny, to najmodniejsza dzielnica – dość szybko uzyskała status kultowej.

Helsinki: co z tymi saunami?

Sauna to oczywiście jeden z symboli Finlandii. Szacuje się, że w kraju liczącym prawie 5,5 mln mieszkańców wybudowano 2 mln (sic!) saun. Mieszkańcy traktują je z ogromnym szacunkiem, prawie jak świętość. Wszystko ma oczywiście swoje uwarunkowania kulturowe. Kiedyś Finowie rodzili się nawet w nich. Z prostej przyczyny – było to najcieplejsze miejsce w całym domostwie. Można mówić nawet swoistejsauna sauniarskiej (tak to napisać?) kulturze.  Właśnie w tej gorącej atmosferze można poznać zupełnie inne oblicze Finów – pełne otwartości i zwykłej dobroci. Jak mówią miejscowi, wszyscy w saunie są równi – nie ma lepszych, nie ma gorszych, wszyscy zwracają się do siebie po imieniu. Zaproszenie na spędzenie wspólnego czasu w saunie uznawane jest jako dowód szczególnej życzliwości, przyjaźni, a nawet braterstwa.

Sauna to także specjalny rytuał, z którym łączy się wiele obyczajów i zachowań. Dla wielu sauna jest niczym sanktuarium. Co się dzieje w saunie, zostaje w saunie. Okazuje się, że najlepiej zachowywać się tam jak w kościele – z należytą powagą, a przyjście w kostiumie kąpielowym uważa się za wielkie faux pas. Każdy, najmniejszy element wizyty w saunie ma ogromne znaczenie. W polewaniu wody na rozgrzane kamienie organizowane są nawet mistrzostwa świata! Serio!

Sauna wykorzystywana jest także do celów leczniczych i zdrowotnych. Nazywa się ją nawet apteką biedaka. To dzięki niej Finowie znani są ze swego zdrowia, odporności i krzepy. Wszystko pomimo, delikatnie rzecz ujmując, srogich zim.

I jak się podobała Wam nasza mała wycieczka? Mamy nadzieję, że już niedługo Helsinki znajdą się w Waszych planach wyjazdowych 🙂 Nie zwlekajcie, to może być początek nowej, wspaniałej przygody! 

 

(inspiracją był m.in. tekst Oli Synowiec z magazynu Podróże 04/2016)

 

Udostępnij

2 komentarzy

    1. Mateusz - Autor tekstu Reply

      Więcej – jest bliżej niż się wydaje. A i piękna tam doświadczyć można wiele!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *