Ibiza to oczywisty synonim bikini, słonecznych plaż, młodości, klubów czy niekończących się imprez. Te ostatnie z pewnością do najgrzeczniejszych nie należą. Kończą się różnie. Ale nie o tym dzisiaj. Chcemy Was przekonać, że Ibiza ma w sobie tyle piękna i uroku, że fakt utożsamiania jej tylko z balangami jest dla niej mocno krzywdzący… Zresztą – przekonajcie się sami!
Ibiza – Biała Wyspa
Trzecia co do wielkości wyspa hiszpańskiego archipelagu, Balearów, nazywana jest pieszczotliwie Białą Wyspą. Nie chodzi tu oczywiście o różnego rodzaju substancje psychoaktywne, które dość często pojawiają się w legendarnych klubach, pełnej rozwydrzonej klienteli, poszukującej „wrażeń” i miejsca na ziemi. Taką nazwę Ibiza otrzymała głównie ze względu na charakterystyczne zabudowania, które w blasku prażącego słońca stają się jeszcze wyraźniejsze, a odbijane światło jest jeszcze bardziej potęgowane. Większość kojarzy wyspę z przesadnym luksusem, wylewającym się z potężnych apartamentów. Owszem – spotkać można takie miejsca. Ale to nie jest pełny obraz. To tylko „piękna” powierzchnia, którą przygotowuje się dla młodych bogaczy. Na szczęście pełno jest na wyspie malowniczych zakątków i labiryntów wąskich uliczek, które uderzają wręcz zwyczajnością i prostotą. Nawet nie wiecie, jaką przyjemność można czerpać ze zwykłego spaceru wśród obdrapanych miejscami ścian Starego Miasta stolicy, czyli miasta, które zowie się Eivissa.
Zatoczki Ibizy
Ogromne, szerokie, złocisty i gorący piasek, beach party od rana, dzikie tłumy cisnące się niczym zamknięte w puszce szproty – taki obraz wyłania się z większości najbardziej znanych (i obleganych) plaż Ibizy. Są jednak miejsca, o których nam się nie śniło. Kameralne plaże, ukryte wśród skał, turkusowa woda, w której z powodzeniem można nurkować lub uprawiać snorkeling. Przyjemna cisza opatuli tam nas wraz z wiejącą od Morza Śródziemnego bryzą. Krajobrazu dopełnią gdzieniegdzie porozmieszczane „parkingi” dla starych łódek. A jeszcze te przepiękne zachody słońca, które może podziwiać ze skał lub siedząc na piasku, z ukochaną osobą, kieliszkiem wina. Coś pięknego. Coś niewyobrażalnego – taki spokój na wyspie, która słynie na świecie w dużej mierze z głośnej zabawy. Prawdziwym rajem okazać się może w tym przypadku Cala Llentrisca. To spokojne miejsce swoją magię zawdzięcza położeniu, bo chociaż leży na południu wyspy, niedaleko znanej plaży Cala D’Hort to nie tylko przyjezdnych, ale także miejscowych pojawia się tu niewielu. Aby dostać się do tej zagubionej zatoczki trzeba przejść około 2 kilometrów po ścieżce wyżłobionej w stromym kilkudziesięciumetrowym klifie – na samą myśl już leci ślinka… Polecamy Wam jeszcze Cala Salada czy leżącą w pobliżu miejscowości San Miguel, plażę Benirras, gdzie dodatkową atrakcją będą bębnowe koncerty grane przez okolicznych hippisów.
Gdy już przy nich jesteśmy, to nie można nie wspomnieć o tym, że to właśnie przedstawiciele ruchu hippie odkryli Ibizę zanim magnaci światowej turystyki wchłonęli Ibizę dla swoich celów. Do końca lat 70. XX wieku, wyspa była dziewiczym miejscem, nieskażonym przez cywilizację i nieznanym turystom. Na początku lat 60. osiedliło się tu wielu artystów, szukających natchnienia. Hippisi zaczęli przybywać na Ibizę w początkach lat 70., by z dala od zgiełku wielkomiejskich aglomeracji zaznawać spokoju ducha. Do dzisiaj można ich spotkać w niewielkim miasteczku Es Cana na wschodnim wybrzeżu wyspy, gdzie w każdą środę odbywa się słynny Hippy Market przy Punta Arabi (podobny jest też w San Carlos, w soboty). Na wyspie nadal panuje moda na ubrania w stylu hippisowskim. Na targach można zakupić lokalne rzemiosło, ubrania, ręcznie robioną biżuterię i inne ciekawe pamiątki – choć z tym trzeba uważać i dokładnie sprawdzać potencjalne fatałaszki, gdyż można się natknąć na metki ze słynnym „Made in China” – cóż, każdy orze jak może, prawda?
Aktywna Ibiza
Nie mówimy tu o nocnych aktywnościach – choć i na takie trzeba się skusić – być na Ibizie i nie zawitać do najsławniejszych klubów? Kiedyś królował tu trans, teraz najczęściej wydobywają się dźwięki bardziej house’owe i chilloutowe. Dalej rezydentami takich klubów, jak Pacha czy Cafe Mambo są najsławniejsi DJ’e z całej Europy – głównie z Wielkiej Brytanii (swoją drogą – ciekawe, czy Brexit coś zmieni – wszak największa grupa turystów to rozwydrzone dzieciaki właśnie z UK). Wracając do aktywnego spędzania czasu, to Ibiza jest świetnym miejscem do uprawiania wszelkiego rodzaju sportów wodnych i plażowych (ale truizm!). Nurkowanie, waterball, siatkówka, windsurfing, narty wodne… Można wymieniać do rana. Motorowodniacy też będą mieli tam niezłe używanie.
Mało kto wie, że na Ibizie można też poczuć się jak prawdziwy grotołaz. Wszystko za sprawą wielu znajdujących się tam jaskiń, jak choćby Cova de Can Marca w pobliżu Sant Miguel czy Cueva de Es Cuieram. Skrywają one w swych wnętrzach niesamowite struktury naciekowe – stalagmity, stalaktyty i wiele innych. Cova de Can Marca została odkryta przez przemytników, dla których stanowiła przez lata znakomitą kryjówkę. Czerwone punkty widoczne na ścianach zostały przez nich namalowane aby oznaczyć drogę do wyjścia.
Uciechę będą mieli wszyscy miłośnicy historycznych zabytków. Sama historia wyspy jest niezwykle pasjonująca, a pozostałości z czasów starożytnych samoistnie wywołują szeroki uśmiech. Już w VII w. p.n.e. na wyspie osiedlili się Fenicjanie, którzy organizując morskie wyprawy handlowe na Zachód, stworzyli tu swoją przystań. Pozostałością tych czasów jest stanowisko archeologiczne Sa Caleta. Następnie Ibiza przeszła w ręce Kartagińczyków, którzy w obliczu zagrożenia greckiego w zachodniej części Morza Śródziemnego, założyli tu strategiczną kolonię. W czasach rzymskich Ibiza nosiła nazwę Ebusus. Muzeum Archeologiczne del Puig des Molins prezentuje eksponaty głównie z tego okresu. Warto też zwiedzić fenicko-punicki cmentarz, czyli słynny Necropolis del Puig des Molins. Wykopaliska są jednymi z największych i najlepiej zachowanych nekropolii w całym basenie Morza Śródziemnego i świadczą o ważnej roli odgrywanej przez wyspę w czasach budowania się europejskiej tożsamości.
To na razie tyle – po więcej musicie udać się już do źródła 🙂 Mimo, że nie ma bezpośrednich lotów z Polski (choć są na to spore szanse – kliknij), to dojazd jest całkiem przystępny i przyjemny. Takie są też ceny – zwłaszcza poza sezonem, a ten rozpoczyna się już w kwietniu i trwa aż do października. Jeśli nie planujecie wybrać się tam samodzielnie, to przeczesujcie oferty biur podróży – zwłaszcza te LAST MINUTE – są naprawdę kuszące 🙂 Cóż – planować, pakować się i w drogę – IBIZA czeka z szeroko otwartymi ramionami!
P.S. Jeśli nie przekonały Was słowa, to niech dopełnią je obrazy. A te są naprawdę wyjątkowe!
P.S.2: Jak już dotrzecie na wyspę, nie zapomnijcie zajrzeć do legendarnej Cafe del Mar w San Antonio – ziemi obiecanej wszystkich klubowiczów oraz fanów chilloutu i ambientu. Już od początku swego istnienia – czyli od 1978 roku (SIC!) – gromadzi rzesze ciekawskich. Zwłaszcza w porze zachodu słońca. Pod koniec dnia w tym kultowym miejscu zbiera się mnóstwo młodych ludzi, by przy dźwiękach klimatycznej muzyki podziwiać spektakl natury, a zachodzące słońce nagradzane jest gromkimi brawami.
Teraz to już naprawdę koniec!
kolejna fajna wysepka, warta odwiedzenia 🙂
oj tak – zdecydowanie!
Na Ibizie byliśmy bardzo dawno temu. Z chęcią bym tam wróciła, ale teraz ograniczają nas dzieci i ich sezon wakacyjny (u nas to tylko 4 tygodnie). Podróżowanie poza sezonem podobało mi się o wiele bardziej. Ale na to musimy jeszcze trochę poczekać. Wtedy z pewnością Ibiza pojawi się na mojej liście życzeń. 🙂
No cóż – przyjdzie czas… wrócą podróże… choć i w sezonie też można zaznać spokoju tam – trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać 🙂
Nas ogranicza sezon szkolny, który w Szwajcarii jest bardzo poszatkowany, w porównaniu do polskiego. Z tego powodu latem musimy wyjeżdżać w szczycie sezonu. Tęsknię za czasami kiedy mogliśmy wyjechać nie patrząc na terminy tylko wyszukując okazji. Ale kiedyś i ten czas wróci, a wtedy Ibiza trafi na moją listę życzeń. Takie miejsca wolę podziwiać zdecydowanie poza sezonem. 🙂
Ani się obejrzysz – a ten czas powróci. Choć nawet w szczycie sezonu, jak widać, da się na Ibizie zrobić wiele. I nie piszę tu tylko o życiu imprezowym.
Na Ibizę ciąglę mam zamiar się wybrać – ale cały czas kiedy przychodzi wybór idealnej wyspy na wypoczynek – wybieramy jednak coś innego. 😉
czas to zmienić 😀
Faktycznie wieczna balanga nieco mnie odstraszała, ale od dawna już mam postanowione, że jeśli trafią się jakieś fajne bilety, to polecę 🙂 Zwłaszcza, że ryanair coś przebąkuje o bezpośrednim połączeniu.
No to teraz mam nadzieję, że będziesz wiedziała, gdzie szukać ustronnych miejsc! A co do bezpośrednich biletów, to chyba raczej wizzair coś tam wspominał (vide link w tekście)
Rzeczywiście rozbudzacie podróżnicze marzenia, aż nie starcza na kolejne miejsca do zwiedzenia czasu 😉 na szczęście moi znajomi planują przenieść się na stałe na Ibizę, więc będę mogła do nich pojechać i dręczyć ich, żeby wszystkie te cuda na wyspie mi pokazali 🙂 Pozdrawiam cieplutko!
jest zazdrość! 😀 czekamy na wieści o przeprowadzce – może uda się spotkać tam razem 🙂