Przychodzą czasem takie dni, że nie chce się nic. Słupki rtęci strzelają w górę jak oszalałe, nawet w domu ciężko wytrzymać. Potrzeba nam ochłody. Co zrobić, kiedy lód i zimny prysznic nie pomagają? Ruszyć głową. Pobudzić wyobraźnię. Rozmarzyć się. Błogość rozluźni napięte ciało, oddech się uspokoi i ukrop nie będzie już tak dokuczliwy. A może by tak ukierunkować marzenia na nieco chłodniejsze rejony – takie małe combo. 🙂 Dorzucimy jeszcze niebiańskie widoki i otrzymamy raj. Raj, który mamy praktycznie na wyciągnięcie ręki. Jedno słowo. LOFOTY. I wszystko jasne. Jeśli nie do końca, to za chwil kilka się to zmieni.
Dzisiejszy wpis ma w sposób szczególny działać na nasze zmysły, na wyobraźnię, dlatego ograniczymy nasze słowa do totalnego minimum. Oddamy głos obrazom. Przepięknym ujęciom, które rozpalą Was do czerwoności…
LOFOTY – zagłębie piękna
Powiedzieć, że Lofoty to najpiękniejszy rejon Norwegii i jeden z najwspanialszych na całej kuli ziemskiej, to praktycznie nie powiedzieć nic. To jakby zmieszać ten cały urok z błotem. Możecie dziwić się tak radykalnym sądom, ale po obejrzeniu tych kilkuminutowych perełek filmowych, których bohaterem są właśnie Lofoty, zmienicie zdanie. Jeśli nie, to musicie obejrzeć je jeszcze raz.
Lofoty ciągną się na długości ponad 100 kilometrów – na północy Norwegii. Już za kołem podbiegunowym. Archipelag składa się z dziesiątek wysp i wysepek, w większości bezludnych, jednak jego „kręgosłup” stanowią cztery główne połączone ze sobą mostami wyspy Austvågøy, Vestvågøy, Flakstadøy, Moskenesøy. Na południe od nich znajdują się: górzysta wyspa Vaeroy, na klifach której gniazduje ponad 100 tysięcy ptaków morskich – w tym rybitwy, mew, kormorany, głuptaki i legendarne maskonury. Dla kontrastu – bo całkowicie płaska – wysepka Rost słynie z wyjątkowo łagodnego klimatu i setek szkierów wokół. Choć wyspy geograficznie i krajobrazowo tworzą całość, każda z nich ma do zaoferowania nieco inne atrakcje.
Swoją urozmaiconą i wyraźnie zarysowaną rzeźbę Lofoty zawdzięczają ostatniemu zlodowaceniu. Po wielkich masach lodu pozostały silnie rozczłonkowana linia brzegowa z licznymi osłoniętymi zatoczkami oraz malownicze fiordy, wdzierające się często kilkadziesiąt kilometrów w głąb każdej z wysp. Dzięki takiemu ukształtowaniu terenu Lofoty sprawiają wrażenie dzikich, niedostępnych. I w znacznym stopniu takimi są. (I bardzo dobrze!)
Ciepły prąd zatokowy Golfsztrom, wpływa na naprawdę niezłe warunki klimatyczne archipelagu Lofotów. Archipelag ma znacznie łagodniejszy klimat niż inne miejsca położone na tej samej szerokości geograficznej. W okresie od końca maja do połowy lipca można podziwiać tu zjawisko dnia polarnego, a od września do połowy kwietnia słynne zorze polarne.
Żeby nie kraść Wam radości odkrywania wszystkich cudowności Lofotów, szybko rzucimy jeszcze dwie ciekawostki, ok? 🙂 Jak się pewnie domyślacie, większość miejscowych trudni się rybołówstwem. Prawdziwym „złotem” Lofotów jest dorsz. Wszystko dzięki wspomnianemu już Golfsztormowi – zimą z Oceanu Atlantyckiego przypływają tu ogromne ławice ryb. Świeże, rześkie powietrze wiosną przepełnia więc zapach dorsza suszonego na specjalnych rusztowaniach. Cały świat zachwyca się norweskimi sztokfiszami, a mało kto wie, że to właśnie z Lofotów się one wywodzą, a my właśnie zdradziliśmy Wam tajemnicę ich przygotowywania. Równie charakterystycznym elementem lokalnego krajobrazu są czerwone drewniane domki na palach stojące tuż przy brzegu, których pełno w rozproszonych po całym archipelagu małych wioskach. Są to tzw. rorbuery, czyli dawne schronienia i chaty rybaków. Wszystko zaczęło się na początku XII wieku. Pierwsze roubery miały 4 na 4 metry, ubitą ziemię zamiast podłogi i miejsce na palenisko – czyli i tak to był luksus, jak na tamte czasy. Dzisiaj wiele z nich zamieniono na domy letniskowe dla turystów – oczywiście z jak najbardziej współczesnym wyposażeniem.
tam jest obłędnie !
zaiste!
Przepiękne miejsce! Widoki są naprawdę obłędne, trochę jakby z innego świata. Marzenie… 🙂