Kochani, to już trzecia (na pewno nie będzie to ostatnia) odsłona naszego wykazu najlepszych dla piechurów miejsc na świecie. Będziemy dziś wędrować po trzech kontynentach – już jest ciekawie? Korci Was, żeby dowiedzieć się, jakie trasy trekkingowe Wam przygotowaliśmy? Czytajcie dalej! W ciemno możemy powiedzieć: „NIE POŻAŁUJECIE!”.
Od którego miejsca zacząć? Wyjątkowość tych tras przyprawia o ból głowy. Ogromny ból. Ani apap, ani Goździkowa nie pomogą. Czy ma być klasyczny Hitchcock z bombą petardą na początku i suspensem? A może wolicie powoli rozwijające się kino skandynawskie? Ech… Klątwa bogactwa 🙂 Nie ma co się zbytnio użalać – zaczynamy! Najpierw delikatnie (?)…
Trasy trekkingowe: klasyczne piękno Karpat Wschodnich
Ukraińska część Karpat to delikatny start? Tak, ale tylko pod względem kondycyjnym i wytrzymałościowym. Nie musicie poświęcać kilku miesięcy przygotowań i treningów w pocie czoła, żeby zmierzyć się z tamtejszymi trasami. I na tym subtelność startu się kończy… W tej części Karpat jest do wyboru kilka masywów i pasm, na myśl o których nawet wytrawni górołazi uśmiechną się w duchu. Mamy dla Was propozycję klasyczną, choć niepozbawiona klasy i dzikiego pazura. Jakie uczucia się w Was budzą, słysząc/czytając takie słówko: CZARNOHORA? To malownicze pasmo górskie, które wchodzi w skład Karpat Ukraińskich, to także część Beskidów Połonińskich oraz Zewnętrznych Karpat Wschodnich.
Najlepszym okresem na wyprawę będą późna wiosna i lato. Ruch jest wtedy dość umiarkowany. Warunki atmosferyczne są wtedy na ogół bardzo zachęcające, zwłaszcza w letnie wieczory. Pomimo tego pogoda na Czarnohorze (jak to w górach bywa) potrafi być nieprzewidywalna i bardzo zmienna. Czasami nawet w środku lata słupek rtęci oscyluje wokół zera. Wędrówki mogą być również utrudnione przez mgłę, nie zapomnijcie też o burzach, które znienacka potrafią zaskakiwać. Zimowe wędrówki polecane są raczej doświadczonym wędrowcom, od których wymaga się sprzętu pozwalającego kilka dni biwakować w śniegu i lodzie, przy ogromnym wietrze potęgującym temperaturę odczuwalną nawet do -40 stopni. Takimi warunkami mogą przywitać nas karpackie szczyty – bierzemy w ciemno, prawda? 🙂
Czarnohora to idealna opcja dla poszukiwaczy miejsc „niejednoznacznych”. Położona jest w całości na terytorium Ukrainy, niedaleko granicy z Rumunią. Huculszczyzna, bo tak potocznie zwany jest ten region jest specyficzna, a zarazem wyjątkowo piękna krajobrazowo i niezwykle interesująca etnograficznie. Zwłaszcza dzięki zachowanej na tych terenach kultury górali huculskich. Tereny te do dziś są dość trudno dostępne, jak na Europę oczywiście, a domostwa górali huculskich są szeroko rozłożone i dość wysoko można napotkać samotne zagrody. Są one dostępne dla prawdziwego turysty, który nie szuka wygód, schronisk, szlaków…, lecz potrzebuje prawdziwych dzikich i zarazem dumnych gór, potrzebuje kontaktu z prawdziwie dziewiczą przyrodą. Owszem, w wyniku zmian politycznych i gospodarczych sytuacja odrobinę się zmieniła, ale na szczęście Czarnohora nie straciła nic ze swej „pierwotnej” tożsamości.
Szlaki w obrębie Czarnohory są generalnie bardzo słabo oznakowane, dlatego koniecznie trzeba ze sobą zabrać dobre mapy oraz kompas – to taki mały niezbędnik. Uprawiając trekking w obrębie Czarnohory warto pokusić się o zdobycie dwóch szczególnie pięknych szczytów: Howerli, liczącej 2061 m n.p.m. oraz Pop Iwan o wysokości 2028 m n.p.m. Godne polecenia są także Munczel (1999 m. n.p.m.) ze swoimi kamiennymi obwarowaniami, pamiętającymi czasy I Wojny Światowej oraz Bierebieskul, gdzie niedaleko wierzchołka, w górskim źródełku będziecie mogli ugasić swe pragnienie. W roku 2009 wytyczono trzy szlaki: czerwony, zielony oraz niebieski prowadzące z Zaroślaka na Howerlę oraz żółty z Zaroślaka do polodowcowego Jeziora Niesamowitego. Szlakiem czerwonym można zaś dojść z Pohorylca na Pop Iwan. Trasy prowadzące z Zaroślaka na Howerlę są dość proste. Zaroślak to miejscowość znajdująca się na wys. 1270 m n.p.m., która kiedyś służyła jako baza sportowa dla radzieckich olimpijczyków. Dziś stanowi dobrą bazę wypadową do wędrówki na Howerlę, której widok czasem może smucić. Dlaczego? Przekonajcie się sami, zwłaszcza, że eskapada w Czarnohorę to niskobudżetowe przedsięwzięcie, na które stać będzie prawie każdego. Każdy kto kocha góry i lubi się po nich włóczyć z plecakiem koniecznie powinien poznać Czarnohorę. Znajdzie tu to, czego w Polsce już w żadnych górach nie przeżyje, bo polskie góry są już zdecydowanie bardziej zagospodarowane i na każdym kroku przeszkodą są urzędnicze ograniczenia i zakazy. Czarrnohora jawi się przy tym jako powiew prawdziwej wolności – poczuć można tam prawdziwą esencję gór!
Góry Semien, czyli Tybet Afryki
Podkręcamy trochę tempo i poziom adrenaliny, co Wy na to? Skakać sobie trochę będziemy między kontynentami, więc przyszedł czas na powiew trekkingowej egzotyki. Czarny Ląd kojarzy się zazwyczaj z bezkresem piasku i trawami sawanny. A tu proszę, jakie miłe zaskoczenie! Góry Semien to symbol Etiopii i jeden z najwspanialszych masywów górskich na całym kontynencie. Nazywany jest także Dachem Afryki. Czego spodziewać się po trekkingu tam? Hmmm… Dobre pytanie. Zacznijmy od tego, że góry Semien to typowo NIEafrykańskie tereny. Już po pierwszych krokach rzucą się Wam w oczy poszarpane szczyty, przepastne urwiska, rozległe polany. Są one domem dla wielu endemicznych gatunków zwierząt, których symbolem są dżelady brunatne. Może się okazać, że na odległości kilkuset metrów spotkacie całe stada, które skubać będą zielone i pożółkłe źdźbła traw. Góry wyrastają one z wielkiego płaskowyżu etiopskiego słynącego z przepięknych kanionów i wodospadów.
Jednym z głównych obiektów westchnień wszystkich amatorów trekkingu jest najwyższy szczyt Etiopii i czwarta góra Afryki, czyli Ras Dashen. Wznosi się on na wysokość aż 4620 m. n.p.m. Droga na szczyt to wspaniały trekking przez tereny niezwykle przypominające krajobraz Kanionu Kolorado. Niektórzy nawet twierdzą, że są one o niebo piękniejsze. Mamy nadzieję, że będziecie mieli kiedyś okazję się o tym przekonać. Ze względu na swój charakter przygoda nie będzie stanowić wyzwania pod względem czysto technicznym, jednak warto przygotować się do niej kondycyjnie. W plecaku warto też mieć ciepłą odzież i śpiwór, ponieważ, noce bywają naprawdę zimne. Przygotujcie się więc na całkiem spore różnice temperatur. Przypadkiem skrajnym będzie w tym przypadku przeprawa przez Depresję Donakilską, która jest najgorętszym miejscem na Ziemi, a jej krajobraz przywodzi na myśl wszystkie filmy z Czerwoną Planetą w tle.
Kontynuując nasze podróże międzykontynentalne, lądujemy na ziemi południowoamerykańskiej. Wszystko po to, by tam wybrać się na…
Trekkingowy klasyk, czyli Torres del Paine
Znów na patagońskiej ziemi! To chyba siła przyciągania… Pisaliśmy już Wam o pewnym lodowcu, teraz czas na trasy trekkingowe. Nawet nie wiecie, jak ogromna to radość 🙂 Tym razem lądujemy w chilijskiej części Patagonii, by zmierzyć się z jednym najbardziej malowniczych trekkingów świata, czyli Torres del Paine. Wielu zalicza go do klasyki i prawdziwego must go w światku piechurów. Wszystko rozpoczyna się w Parku Narodowym Torres del Paine, gdzie do wejścia potrzebna jest jedynie „symboliczna” opłata. Czym jednak będą nawet ws zystkie pieniądze świata, gdy naszym oczom ukażą się granitowe ściany Wież Paine, które wystrzeliły na 2800 m n.p.m.? Górują one nad patagońskim stepem i stały się prawdziwą wizytówką tamtejszego krajobrazu. Wcale nie mniej okazale prezentują się czarne kły Cuernos del Paine i szczyt Paine Grande, który wznosi się na ponad 3000 m. n.p.m. Podziwiać tu można, a w zasadzie trzeba, błękitne lodowce, lazurowe jeziora i szmaragdowe lasy, przez które z hukiem przetaczają się rzeki o silnym nurcie. W stepie natomiast żyją dzikie guanako i polujące na nie pumy, wiele gatunków ptaków drapieżnych, wielkie nandu, flamingi i całe mnóstwo innych zwierząt.
Te wspaniałe doznania i widoki okupione będą z pewnością niejedną potu kroplą. Trasy nie należą do najłatwiejszych, zwłaszcza, że zabrać ze sobą trzeba całkiem spory ekwipunek i plecak do najlżejszych należeć nie będzie. Ale czy to ma nas odstraszyć? Wręcz przeciwnie! Torres del Paine to będzie świetna okazja także do walki z samym sobą. Warunki atmosferyczne bowiem uwielbiają wręcz zmieniać praktycznie z godziny na godzinę – warto się wcześniej zabezpieczyć i przygotować na wiele okoliczności. Niech nie zdziwi Was padający, miejscami dość gęsto, śnieg. Spokojnie – wzdłuż trasy znajdziecie schroniska i kempingi, choć czasem bez elektryczności ani wody. Łóżka bywają w nich jednak dość drogie. Nawet taszcząc w plecaku sprzęt typu namiot, śpiwór czy karimata, noclegi pochłoną sporo gotówki, ponieważ istnieje oficjalny zakaz rozbijania się poza miejscami do tego wyznaczonymi. Przemierzając kolejne kilometry natkniecie się na trzy darmowe pola namiotowe: Campamento Paso, Campamento Italinao oraz Base Torres. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o dobrym przygotowaniu się na tamtejsze kaprysy pogodowe i nie tylko, zajrzyjcie tutaj. Istnieje możliwość wyruszenia tam w sposób zorganizowany – będzie to może łatwiejsze pod względem organizacyjnym, ale idąc z grupą przyjaciół lub samotnie, nikt nam nie będzie narzucać tempa i będziemy zdecydowanie bardziej samodzielni i decyzyjni.
Całość trasy to pętla o długości około 83 kilometrów. Przewidywany czas pokonania tego dystansu to 6 do 9 dni. Przed startem warto zrobić sobie dwudniową zaprawę, gdyż wędrować przyjdzie Wam na wysokości pomiędzy 2400 a 3000 m. n.p.m. Jeżeli ktoś nie będzie czuł się na siłach, to może wybrać krótszy wariant, czyli tzw. Trasę W, która zamyka się w mniej więcej 4-5 dniach. Jedno jest pewne – pełna pętla jest rzadziej uczęszczana i dostarcza zdecydowanie więcej satysfakcji. Niezależnie od tego, którą drogę wybierzecie, to możecie być pewni, że ta przygoda odmieni Wasze życie!
Ach, jak człowiek czasem niewiele do szczęścia potrzebuje. Wystarczą plecak, buty, odrobina chęci i czasu – a genialne trasy trekkingowe same się znajdą 🙂 Możecie być pewni, że to jeszcze nie koniec naszego zestawienia. Czeka na Was jeszcze moc wrażeń, możecie być tego pewni. STAY TUNED!
P.S. Jeśli macie swoje doświadczenia z którąkolwiek z tras, które już opisaliśmy (cz. I i cz. II) podzielcie się nimi w komentarzach. Prosimy Was o to. Bardzo. Gorąco.
Dodaj komentarz