Ferraty w Dolomitach – kolejna dawka emocji

Wspinamy się dalej po Dolomitach, pokonując kolejne ferraty. Dziś mamy dla Was dwie trasy. Mógłby to być wpis w stylu: „ja to tylko zostawię”. Dlaczego? Obrazy, które zobaczycie w filmikach załatwią wszystko.  Dosłownie. Może nie będą zbyt długie, ale zdecydowanie wystarczą, żebyście wstali od komputera i zaczęli pakować plecaki. Przed wami: Via Ferrata del Porton oraz Via Ferrata Tissi.

Ferraty godne swych tytułów

Obie te trasy z całą pewnością zasługują na miano trudnych i dość trudnych. Praktycznie pionowe ekspozycje, wiele czyhających niebezpieczeństw, spadające kamienie, oszałamiające widoki – to tylko niektóre z ich cech wspólnych, a te sprawia sprawiają, że rasowi wspinacze już ostrzą sobie zęby na kolejną wyprawę. Cóż – grzeczność i kultura nakazuje, by najpierw przedstawić bohaterów, więc po kolei…

Via Ferrata del Porton

Porton, wznosząca się na wysokości 2480 metrów, to legendarna przełęcz w grani, łączącej szczyt Cima di Ball (2802 m) i turnie Sass Maor (2814 m) oraz Cima della Madonna (2752 m). Na siodło wiedzie dość trudna, niezbyt choć niedługa ferrata. Całość drogi śmiało można podzielić na dwa, odmienne pod względem charakteru etapy. Pierwszy to wspinaczka w prawie pionowej skale, drugi zaś to wymagające podejście potężnym żlebem, opadającym spod przełęczy Porton.

Cała trasa, mimo, że kusi zachwycającymi widokami, zwłaszcza na Cima della Madonna, narażona jest niestety na spadające na głowę kamieni – uważajcie więc na idących pod wami ludzi. Niektórzy zwracają uwagę na pewną niedogodność tej ferraty – otóż nie ma tam możliwości dogodnego zejścia do punktu startu. Po dotarciu do przełęczy czekają na nas dwie możliwości: albo kontynuujemy wspinaczkę do schroniska Velo di Madonna (via ferrata Velo) lub schodzimy do kotła Cadin Sopra Ronz (via ferrata Vechia).

Via Perton działa na ciekawskich niczym magnes. Poprowadzona została w naprawdę wysokogórskim i wyjątkowo urokliwym terenie, wśród potężnych urwisk. Mimo pewnych minusów jest ona naprawdę dość często wybierana, pewnie też dlatego, że stanowi najlepszy łącznik między schroniskami Pradidali i Velo.

Via ferrata del Perton to prawdziwe wyzwanie kondycyjne i techniczne. Masa tam przewyższeń i trawersów. Na szczęście, sporo tam klamer, żelaznych stopni, choć na drodze napotkać można pewne ubytki, a lina nie do końca jest stabilna. Ostrożność i rozwaga wskazane! Przyjdzie się również wam tam wspinać po litej skale, której ekspozycja jest wręcz oszołamiająca. Wyjście na samą przełęcz ułatwiają drabiny. Nie ma tu za dużo miejsca ale można zejść nieco niżej i odpocząć na trawiastym zboczu, opadającym spod przełęczy. Po prostu bajka! Mamy dla Was jeszcze jedno ostrzeżenie:  z przełęczy nie ma zupełnie bezproblemowego zejścia – po przejściu całej ferraty spodziewajcie się kolejnych „problemów”. Warto potraktować je jako kolejne wyzwanie – zwłaszcza, że widoki są cudowne, a i satysfakcja z takiej przeprawy będzie o wiele większa!

Via Ferrata Tissi

Via ferrata Tissi oprócz tego, że prowadzi na wysoki, bardzo znany, alpejski szczyt, to również sama w sobie jest atrakcją. Jak mało która trasa, pozwala rozsmakowywać się w trudnej technicznie wspinaczce i jednocześnie umożliwia poznanie nieznanych (a przynajmniej słabo) zakątków w Dolomitach.

Tissi prowadzi przez południowe urwiska legendarnej Monte Civetty (3220 m.). Jest to ferrata dla wytrawnych piechurów, którym niestraszne będą wyzwania kondycyjne – gdyż prócz wspomnianej wspinaczki, skrywa ona kilkugodzinne, męczące, wykańczające wręcz, podejście. Wybierając się na „spacer” właśnie tą trasą możemy w ciemno zakładać, że turystów na niej będzie jak na lekarstwo. To z całą pewnością kolejna z jej zalet. Pamiętajcie tylko, żeby planować wyprawę w czasie bezdeszczowej pogody – tworzące się wtedy na skałach wartkie wodospady skutecznie uniemożliwiają wspinaczkę. Zalegająca na trasie mgła oraz inne niesprzyjające okoliczności atmosferyczne mogą powodować czasowe trudności z orientacją – w takim przypadku naprawdę nietrudno zgubić się na tym szlaku. Szczególnie niebezpiecznie jest wtedy w kotle Van delle Sasse.

Poszczególne odcinki trasy wymagać będą nie tylko sporo wysiłku i potu, lecz także czasu. Warto pamiętać o tym, by wyruszyć odpowiednio wcześnie – zwłaszcza jeśli macie w planach atak na wierzchołek Civetty. Problemów może przysporzyć także zejście – ścieżki są miejscami mało stabilne i kruche. O upadek i kontuzję nietrudno.

ROZBUDZAMY PODRÓŻNICZE MARZENIA!

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *