Fala krytyki, społeczna burza i publiczne kłótnie. Takie wydarzenia towarzyszyły powstaniu i zatwierdzeniu jednego z najbardziej rozpoznawalnych obiektów Wrocławia. Fontanna Zdrój zachwyca przyjezdnych i mieszkańców. A tych rzeczy mogliście o niej nie wiedzieć…
Fontanna Zdrój we Wrocławiu – cudo ze szkła
Projekt jednego z najpopularniejszych punktów orientacyjnych miasta wyszedł spod ręki profesora Alojzego Gryta. Tego samego, który ma na swoim koncie także chociażby Ptaki w Chojnowie czy legendarną już Ścianę w pawilonie Panoramy Racławickiej.
Nowatorski obiekt usytuowano w zachodniej części wrocławskiego Rynku. Złożony jest z ustawionych pionowo szklanych płyt, które oblewane są strugami wody. Basen i „skalne” elementy podtrzymujące szklane tafle wykonano z granitu. Całość imponująco prezentuje się wieczorami i nocą, gdy „efektu wow” dopełnia wielobarwna iluminacja.
Dla jednych mydelniczka, dla innych pisuar
Od samego początku projekt wzbudzał wiele dyskusji i kontrowersji. Wzbudzał sprzeciw mediów, historyków sztuki czy miejskiego konserwatora zabytków, ale i samych mieszkańców. Nie pasuje do otoczenia, zakłóca zabytkowy charakter Rynku, nieprzemyślana inwestycja.
Pomimo wyraźnego rozdźwięku i sprzecznych opinii ówczesny prezydent Wrocławia, Bogdan Zdrojewski, przyzwolił na budowę fontanny. To właśnie na jego „cześć” nadano jej zwyczajową nazwę. Nie wiadomo, czy to oznaka desperacji, czy złośliwości, jednak daje się słyszeć inne nazwy – najpopularniejsze to „mydelniczka” i „pisuar”.
Miała cieszyć oczy jedynie przez dwa lata, jednak tak mocno wtopiła się w otoczenie malowniczych kamienic, że stoi na swoim miejscu po dziś dzień. Fontanna Zdrój podlega całodobowemu monitoringowi, a wszelkie próby dewastacji wiążą się z wysokimi grzywnami.
Kąpieli tam nie uświadczysz (chyba że lubisz płacić mandaty – jak nadzy młodzieńcy w 2010 roku 🙂 ), jednak to nie oznacza, że nie próbowano tam zabawnych żartów. Legenda miejska głosi, że w 2001 roku grupa zagranicznych turystów postanowiła sprawić psikusa wszystkim przebywającym na wrocławskim Rynku. Do wodotrysku wlali całą butelkę płynu do mycia naczyń. Efekt? Fontanna Zdrój posiada obieg zamknięty, więc momentalnie zamieniła się wulkan gęstej piany…
Dziś chyba nikt nie wyobraża sobie Wrocławia bez „Zdroju”.
A Ty? Co o niej sądzisz? Hit czy gniot?