Zawierucha za oknem, wiatr świszczy w uszach, zaspy po kolana – zima w pełni. Gdzie się udać, by spokojnie oderwać się od słoty i mrozów, a jednocześnie nie zapłacić kolosalnych pieniędzy? Hiszpania? Ciepło… Może jakieś wyspy? Majorka? Nie tym razem… Już nie trzymam Was w niepewności – Wyspy Kanaryjskie.
Dlaczego akurat tam? Jeśli poszukujemy ciepłego (ale nie upalnego), subtropikalnego klimatu, z rzadkimi i nieregularnymi opadami, to nie mogliście trafić lepiej. Średnie temperatury wynoszą +18 °C zimą i +24 °C latem. Temperatura wody w oceanie waha się między +18 °C zimą a +22 °C latem. Ciekawostką jest, że w niektórych rejonach wysp (głównie na La Palmie) w ogóle nie występują burze.
Myślisz Wyspy Kanaryjskie – mówisz Gran Canaria, ewentualnie Teneryfa. Czy to jednak jest prawda? No nie do końca. W ostatnich latach w archipelagu otworzył się nowy kierunek – Fuerteventura czy Lanzarote. Jeśli szukacie kilometrów białego piasku, lazurowych wód Atlantyku, wspaniałej gościnności, lokalnych specjałów, szaleństwa do rana, a nawet dzikich zakątków pełnych nieodganionej ciszy, to Fuerteventura będzie doskonałym wyborem. Nie bez kozery Wyspy Kanaryjskie nazywane są Wyspami Szczęśliwymi.
Oczywiście warto rozważyć też bardziej utarte szlaki w postaci Gran Canarii czy Teneryfy, jednak czy chcemy tłamsić się w zatłoczonych i dobrze znanych kurortach?
P.S. Wiedzieliście, że nazwa małego żółtego ptaka, pochodzi od nazwy archipelagu, a nie odwrotnie? Wyspy Kanaryjskie swoją nazwę zawdzięczają łacińskiemu słowu canis, czyli pies. A wszystko za sprawą Pliniusza Starszego, który opisywał grasujące stada dzikich psów.
Pingback: Limnos, czyli Grecja mniej znana - TRIPONLINE