Lubicie się bać? A oglądać horrory? Głupie pytanie – każdy czasem lubi. Jeśli przypadkiem czytasz to wieczorem, lepiej zapal światło. Zabieramy Was do jednego z najbardziej przerażających miejsc, rodem z najlepszych filmów grozy. Przed Wami mroczna Wyspa Lalek – jedna z największych atrakcji stolicy Meksyku, którą biura podróży omijają szerokim łukiem. Po tym tekście wasze wyobrażenia o tym kraju już nie będą takie same…
Na południu Mexico City, w poprzecinanej kanałami dzielnicy Xochimilco, leży maleńka wyspa. Od jakiegoś czasu bezludna. Niepozorna. Jednak, gdy zbliżymy się do niej na tyle, by nasze zmysły zaczęły dostrzegać szczegóły, to naszym oczom wśród zarośli ukażą pozawieszane w różnych miejscach lalki. Nie będą to takie słodkie, porcelanowe laleczki, które spoglądają na nas ze sklepowych witryn i dystyngowanych półek w dziewczęcych pokojach. Jest z goła inaczej. Brudne, z wyłupionymi oczami, zniszczone, pozbawione kończyn straszydła „zapraszają” do wejścia wgłąb wyspy…
Wyspa Lalek i jej tragiczna historia
Jak to bywa z takimi miejscami, także z Isla de las Muñecas związana jest tragiczna w skutkach historia. Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu. Na porośniętej pnączami wyspie, po środku moczarów, zamieszkał Julian Santana Barrera. Był on swoistym strażnikiem wyspy i jej dozorcą. Był typowym samotnikiem, prowadził pustelniczy tryb życia, a kontakty ze światem ograniczał do totalnego minimum. Wielu uważało go za dziwaka. Pewnego dnia doszło tam do tragedii. Mała dziewczynka topiła się w niedaleko wyspy Juliana. Ten pośpieszył jej na pomoc, lecz było już za późno. Pozostała po niej tylko lalka. Z szacunku dla zmarłej powiesił ją na najbliższym drzewie. Podobno mężczyzna znajdował lalki w tym samym miejscu jeszcze przez kilka dni.
Julian przez lata przeżywał to wydarzenie. Mówi się, że całkiem zbzikował, postradał zmysły. Zaraz po śmierci dziewczynki zaczęło dziwnym trafem przybywać na wyspie zepsutych lalek. Porozwieszane były na drzewach, płotach, niektóre pnącza aż się od nich uginały. Julian Santana Barrera znajdywał je na okolicznych śmietnikach, porzucone na drogach. Umieszczał je w różnych miejscach na wyspie. Tłumaczył się, że to duch zmarłej dziewczynki każe mu to robić. Nikt nie miał odwagi zbliżać się do wyspy – najodważniejsi nawet twierdzili, że lalki poruszały głowami, otwierały oczy, a wieczorami było słychać ich przerażające szepty. Julian Santana wierzył jednak, że lalki dotrzymują dziewczynce towarzystwa i chronią przed złymi mocami.
Mężczyzna wieszał lalki przez następne 50 lat. Aż do dnia, gdy znaleziono jego ciało. Gdzie? Oczywiście w tym samym miejscu, gdzie Julian odnalazł zmarłą dziewczynkę. Przypadek?
Jeszcze za życia Berrery Wyspa Lalek zaczęła cieszyć się sporym zainteresowaniem. Miejsce owiane było złą sławą, ale to jeszcze bardziej działało na ciekawskich, którzy coraz częściej zaczęli przybywać tam, by choć przez chwilę poczuć się jak na planie klimatycznego horroru. Odwiedzający Isla de las Muñecas przyznają, iż czują na sobie wzrok lalek. Nie brakuje też takich, którzy słyszeli ich szepty w czasie swojej wizyty na nawiedzonej wyspie.Trzeba przyznać, że mieli – i mają nadal – ku temu wręcz doskonałe warunki. Obecnie na wyspie jest ponad 100 zdezelowanych i przerażających lalek. I ciągle przybywa nowych.
Nawet UNESCO nie jest tak popularne…
Co ciekawe, kanały i starożytne jezioro w Xochimilco to jedna z atrakcji turystycznych Meksyku, która wciągnięta została w 1987 roku na listę Pomników Dziedzictwa Światowego UNESCO. Żeby zobaczyć kanały, trzeba przemieszczać się na drewnianych łodziach, zwanych trajinera. Wycieczkę taką można zorganizować za pośrednictwem biur podróży w Mexico City. Jednak oficjalnie przewoźnicy wolą nie zapuszczać się w tamte rewiry. Na Isla de las Muñecas dostać się można tam tylko na własną rękę. Nie zmienia to faktu, że Wyspa Lalek to jedna z najbardziej tajemniczych atrakcji Meksyku…
Jeśli chcecie dowiedzieć się jeszcze więcej, to obejrzyjcie ten krótki, klimatyczny dokument:
A te zdjęcia oglądajcie nocą. Przy zgaszonym świetle…
https://vimeo.com/143747414%20
O matko, od samego czytania mam gęsią skórkę, chętnie bym się tam wybrała, choć szkoda, że historia jest tak tragiczna.
Brr morcznie.
Jedno z wielu podróżniczych marzeń do spełnienia!