Quillagua – bardziej sucho już nie będzie!

Nie zwykliśmy rozpisywać się wielce o „rekordowych” miejscach, o których doniesieniach można traktować w kategoriach sensacji – niejednokrotnie po prostu taniej i pozbawionej treści. Jednakże postanowiliśmy zrobić wyjątek. Do bycia turystyczną atrakcją niezwykle temu miejscu daleko, a jednak Quillagua ma w sobie coś magnetycznego. Przyciąga głównie badaczy i poszukiwaczy naprawdę ekstremalnych wrażeń, którzy uwielbiają adrenalinową amplitudę. „Życie” w tej chilijskiej wiosce wymaga nie lada zaparcia i woli przetrwania. Cudzysłów został użyty tu celowo. Trudno bowiem nazwać życiem egzystowanie w najbardziej suchym miejscu na ziemi…

Quillagua, czyli kwintesencja Atacamy

Wiadomo nie od dziś, że bez wody, żadne życie nie jest się w stanie w pełni rozwinąć. Bez jedzenia jesteśmy w stanie wytrzymać jakiś czas, ale gdy zabraknie wody, nasze szanse na przeżycie drastycznie spadają. Jak można się domyśleć, życie na pustyni samo z siebie jest trudne. W pamięci mamy gorące piaski Sahary – to one są symbolem niszczycielskiej siły braku wody. W porównaniu z wioską Quillagua, znajdującą

Fot. Polaris/Axelle de Russe/East News

Fot. Polaris/Axelle de Russe/East News

się na pustyni Atacama, to Sahara wydaje się rajską oazą, która raczona jest co jakiś czas solidnym prysznicem. Według NASA, która czasem zagląda tam w poszukiwaniu warunków najbardziej zbliżonych do pozaziemskich, w tej chilijskiej osadzie od lat 70. deszcz spadł – UWAGA – TRZYKROTNIE! A i to można było przegapić, gdyż z nieba wydostało się przez te lata zaledwie kilka kropel. Gdyby nie cysterny, które kilka razy w tygodniu dowożą tu wodę do specjalnych zbiorników, życie zamarłoby całkowicie. Ludzie jednak nie tracą ducha. Nie poddają się.

Do lat 90., nic nie wskazywało, że wioskę spotka taki los. Quillagua była przepiękną oazą, która nawadniana była przez przez Loa, czyli największą w kraju rzekę. Niestety, okoliczny przemysł wydobywczy zanieczyścił, a potem pochłonął prawie całą wodę z rzeki, niszcząc pola uprawne i zabijając stada bydła należące do mieszkańców miejscowości, stanowiące ich główne źródła dochodów. Dziś koryto rzeki to tylko zarośnięty zbiornik.

Miasteczko wydaje się, jakby trwało w wiecznym letargu. Wysmagane wiatrem, samotne, ale zahartowane w boju o własny byt.  mogłoby jednak uchodzić za jeden z symboli Atacamy: wysmagane wiatrem, zdane na własne siły, ale wciąż uparcie trwające przy życiu.

Fot. commons.wikimedia.org.

Fot. commons.wikimedia.org.

Kiedyś była tu nawet kolej – teraz stacja przysypywana jest systematycznie przez drobne, złociste ziarenka. W ten wyssany do cna z wilgoci krajobraz, dobrze wpisuje się dziewięć mumii, pochodzących z okresu od 900 do 1400 roku p.n.e., skulonych w kartonowych pudłach w budynku mogącym przy odrobienie chęci uchodzić za miejscowe muzeum.

Jak można sobie wyobrazić, Quillagua nie jest zbyt przyjazne turystom, jednak miejscowi się nie poddają. O dziwo, można tam dostać nawet nocleg w czymś, co przypomina mały motel. No chyba, że masz auto – to noc spędzisz za free. Lokalna społeczność założyła nawet stowarzyszenie. Chcą odbudować – na tyle, na ile to możliwe – swoje miasteczko. Chcą uczynić z niej atrakcję turystyczną. Wyszkolono nawet przewodników, którzy zabierają śmiałków na wycieczki po okolicy.

Zachodzicie w głowę, co można tam oglądać? Co można tam robić? Przecież to wysmagane słońcem i wiatrem tereny, skalne wygibasy – i nic więcej. Owszem, mała tu flora, a co jakiś czas można spotkać bielone kości, które wydostają się spod piaskowych warstw. Ale wystarczy odrobinę odjechać stamtąd, poczekać na noc, a naszym oczom ukaże się zupełnie nowy świat – wszystko zacznie nabierać blasku i piękna. Oddalenie od większych miast – a więc też źródeł światła – oraz duża wysokość nad poziomem morza sprawiają, że powietrze jest tu wyjątkowo przejrzyste. Nocą zaczyna się tu gwiezdny koncert, który może pochłonąć nas bez reszty… Pewnie dlatego na Atacamie jest jedno z większych obserwatoriów, a grupy astronomów (naukowców i amatorów) ściągają tu naprawdę tłumnie. Trudno opisać to niebo słowami… Nawet nie będziemy się wysilać.

Na koniec, mamy niespodziankę dla wszystkich, którzy poradzą sobie z językiem hiszpańskim – choć i same obrazy mówią wiele – dokument o mieszkańcach Quillagui. Zobaczcie, ile w nich pokory, siły i radości. Mocny kopniak motywacyjny o każdej porze dnia i nocy.

https://www.youtube.com/watch?v=Lzcfdy-7D0Q

ROZBUDZAMY PODRÓŻNICZE MARZENIA!

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *