Dzisiejszym bohaterem naszych kulinarnych wojaży jest napój piratów i szmuglerów, który zachwalał już Lord Byron . Smakuje najlepiej na Karaibach, choć i w Polsce jego wyrazisty smak zjednywa sobie coraz większą rzeszę zwolenników. Chyba już się domyślacie, prawda? Tak, macie rację – to RUM!
Leczy smutki, koi ducha…
Podobno rum lub drinki na jego bazie najlepiej smakują na Karaibach. Skojarzenia z pewnością trafione, zwłaszcza, że trunek w ostatnich latach rozpropagowany został przez słynną filmową serię o piracie granym przez Johny’ego Depp’a. A i historia trunku zwraca się ku temu i przedstawia swoje argumenty: przez kilkaset lat to właśnie piraci i wszelkiej maści awanturnicy najchętniej sięgali po rum. Porażająca moc, niska cena oraz dostępność trunku sprawiły, że w XVI-XVIII w. ładownie pirackich fregat i magazyny portowych tawern pełne były beczek złocistego napoju. Rum pito „na czysto”, mieszano go też z prochem armatnim, piwem, ginem, sherry i przyprawami. Korsarze mieli też zwyczaj upijania do nieprzytomności marynarzy brytyjskich.
Zresztą wyobraźcie sobie ten widok… Zamknijcie oczy… Palmy, biały lub złocisty piasek, szum oceanu, przyjemne słońce i owiewająca twarz bryza, a w ręku szklaneczka rumu, mohito lub daiqiuri. Ech – marzenia 🙂 Wracając jednak do rzeczywistości, warto wspomnieć o słynnym piewcy wolności, czyli Lordzie Byronie, który w w swoim Don Juanie zachwalał kojące właściwości rumu: „Nic nie koi ducha tak jak rum i prawdziwa wiara” – brzmi cytat. Prawda to? Musicie się sami przekonać 🙂
A od kiedy rum rumem jest nazywany?
Rum jest mocnym destylatem wytwarzanym z trzciny cukrowej. Nie ma zgody co do tego, kto, kiedy i w jakich okolicznościach wyprodukował go pierwszy. Sama roślina z rodziny traw, osiągająca wysokość aż 6 metrów, pochodzi z Nowej Gwinei, skąd dzięki Chińczykom dotarła do najdalszych zakątków Azji. W 325 r. p.n.e. Aleksander Macedoński natknął się na rozległe plantacje trzciny w północnych Indiach. Do Europy trafiła wraz z arabskimi kupcami. W średniowieczu uprawiano ją m.in. na Cyprze, Krecie, Sycylii i w Hiszpanii. Sadzonki trzciny zabrał ze sobą sam Krzysztof Kolumb, gdy w 1493 r. wyruszył do Nowego Świata. Wilgotny klimat i żyzna gleba Karaibów okazały się idealne dla gigantycznej trawy i w następnym stuleciu produkcja cukru ruszyła tam pełną parą. Co było dalej? Możemy tylko zgadywać: ktoś dociekliwy spostrzegł, że sok z trzciny szybko fermentuje na słońcu, ktoś inny postanowił na tym zarobić. Normalne, prawda? 🙂 I tak w połowie XVI wieku, gdzieś na Haiti lub Martynice, powstała pierwsza gorzelnia. Swoją drogą, trzcina cukrowa to jedna z nielicznych roślin Starego Świata, którym udało się podbić Świat Nowy. Warto o tym pamiętać, gdy popijamy kakao, jemy pomidorową, ziemniaki, paprykę, kukurydzę lub inny przysmak rodem z którejś z Ameryk.
Sama etymologia słowa rum nie jest do końca jasna i istnieje na ten temat kilka hipotez. W 1824 r. Samuel Morewood, brytyjski językoznawca, zasugerował, że nazwa pochodzi od ostatniej sylaby łacińskiego słowa cukier – saccharum. Inna hipoteza mówi, że nazwa pochodzi od holenderskiego roemer – kubki lub szklanki, ponieważ holenderscy marynarze szklanki o dużej pojemności nazywali rummers. Za najbardziej prawdopodobną uważa się jednak możliwość, że słowo rum pochodzi od staroangielskiego terminu rumbullion, które oznacza wrzawę, zamieszki oraz tumult. To ostatnie odnosić się ma do pijackich burd. Rum bywa też nazywany „Krwią Nelsona„. Gdy słynny dowódca floty brytyjskiej poległ w bitwie pod Trafalgarem (1805 r.), na czas długiego powrotu do ojczyzny jego ciało umieszczono w beczce z rumem. Wieść niesie, że po przybyciu do portu marynarze wywiercili w niej otwór i opróżnili zawartość z „Krwi Nelsona”. Nie ma co ukrywać – ta historia działa na wyobraźnię…
Na razie informacji o rumie wystarczy, wszak przyjemności trzeba dawkować, ale już niedługo zaserwujemy kolejną porcję wyrazistego smaku i palety kolorów tego trunku. Keep Calm!
Pingback: Martynika - plaże, słońce i... - TRIPONLINE