Tokaj – spotkanie z legendą

Każdy z europejskich regionów winiarskich ma swoją specyfikę, swój ulubiony szczep, swój smak, bukiet. My chcemy Was zabrać na spotkanie z prawdziwą legendą, bez której trudno byłoby mówić o dziedzictwie europejskiego winiarstwa. Tamtejsze trunki to prawdziwe arcydzieła wśród win białych. Pragniemy zabrać Was w podróż, którą wyznaczy Tokaj – najsłynniejszy z węgierskich regionów. W drogę!

Kilka godzin do winiarskiego raju

Od kraju Madziarów dzieli nas tylko kilka godzin jazdy samochodem. Kilka godzin do Doliny Tokaju. Tylko kilka godzin dzieli nas do winiarskiego raju. Tokaj wytwarzany jest z owoców winorośli pochodzących z winnic na południowych stokach Gór Tokajsko-Slańskich, przez miejscowych chętniej zwanych Zemplińskimi, na północnym wschodzie Węgier. Już na wstępie trzeba stwierdzić, że nikogo nie powinna dziwić sława tych węgrzynów. Warunki bowiem do uprawy są tam wręcz wymarzone. Słonecznych dni w roku nie brakuje, okoliczne niezbyt wysokie wzgórza stanowią dla winorośli idealne podłoże, zaś dostatek wody zapewnia pełnię dobrobytu winiarskiego zagłębia. Przez większą część roku pieszczą je promienie słońca, a jesienią otulają swym płaszczem gęste mgły.

Tokaj i jego legendarne początki

Jak możemy usłyszeć z miejscowych podań wszystko zaczęło się już w wieku IX. W otoczeniu dwóch rzek, u stóp niewysokiego wzgórza rozbił się obóz madziarskiego wodza, legendarnego Arpada. Nie znał on dobrze terenu i nie wiedział, w jakim kierunku powinien dalej zmierzać. Wysłał więc na zwiady jednego ze swych żołnierzy. Turzol – tak miał na imię zwiadowca – wdrapał się na górę Tokaj, skąd ujrzał łagodne zachodnie zbocza porośnięte winoroślą. Tak bardzo spodobała mu się okolica, że postanowił w niej osiąść. Tak powstała wioska Tarcal. Po drugiej zaś stronie góry, nad Bodrogiem wyrósł Tokaj, który przyćmił swą sławą całą okolicę i zawojował świat wina. Pełna nazwa regionu to Tokaj-Hegyalja. Dziś jest tutaj 31 osad, w tym trzy główne, tworzące trójkąt wokół Łysej Góry: Tokaj, Sátoraljaújhely i Abaújszántó. Jak się później miało okazać – takie były początki najsłynniejszego z 20 regionów winiarskich na Węgrzech.

Aż trudno uwierzyć, że tak maleńkie miasteczko zawojowało cały winiarski szlak. Obecnie mieszka w nim jedynie 5 tys. mieszkańców. Jedna główna ulica, którą można przejść spacerkiem w piętnaście minut. Niska, przysadzista zabudowa, synagoga, kościół prawosławny i katolicki – ot i tyle. Nic szczególnego.  Oczywiście nie można obojętnie przejść o obok słynnych piwnic  Rákóczego, które były (i są dalej) świadkami czasów największej świetności tego trunku. Wybudowano je już w XV wieku, a ich rozmiary są wręcz imponujące. Co powiecie na 400 m długości?  Przed wejściem do piwnicy stoi słynna figurka „pijaka”, obok której już niejedno selfie powstało – podobnie jak przy fontannie Bachusa.

Tokaj: historia z polskimi akcentami

Na przedstawienie całej historii tego wina trzeba byłoby przeznaczyć opasłe tomy, ale nie czas i nie miejsce na to. Należy z całą pewnością wspomnieć o jej polskich śladach, które były niezwykle ważne. Sami Madziarzy przyznają, że bez udziału Polaków i bez szlaków handlowych prowadzących nad Wisłę nie powstałyby wielkie wina tokajskie. Pierwsze odnotowane w źródłach zetknięcie się naszych rodaków z tymi winami miało miejsce w 1490 roku, gdy wojska polskiego następcy tronu Jana Olbrachta oblegały tokajski zamek. Awanturniczy królewicz odstąpił od oblężenia dopiero po otrzymaniu okupu w postaci dwóch tysięcy baryłek wina, zapewne miejscowego, które zabrał do Krakowa. Może to nie był zbyt szczęśliwy początek, jednak dzięki niemu mogła się rozwijać w następnych latach bardzo owocna współpraca. Na szczęście prowadzona była ona już w tradycyjny sposób. O tym, że rozwijała się ona wręcz wzorcowo, niech świadczy fakt,  w połowie XVIII stulecia ich przywóz do Polski często przekraczał milion litrów rocznie.

Węgrzy zawsze podkreślają także  duże obycie Polaków w obchodzeniu się z winem. W polskich piwnicach i składach słodkie tokaje dojrzewały bez przeszkód przez dziesięciolecia, a najstarsze roczniki dożywały trzystu lat! Tak – ich wiek robił (i chyba nadal robi) ogromne wrażenie. Węgrzy nigdy nie posiadali takich zbiorów. Stuletnie tokaje nie były też rzadkością w spiżarniach szlacheckich dworów. Mówiono, że polskie piwnice są nieco chłodniejsze, co pomaga lepiej chronić wino.

Historia Tokaju pokazuje, że nic nie dzieje się bez przyczyny. W początkowym okresie największym uznaniem i estymą wśród win węgierskich cieszyły się wówczas słodkie wina syrmeńskie pochodzące ze wzgórz Szerémség, czyli starożytnej Syrmii (dzisiejsza Fruška Gora w północnej Serbii). Kiedy w 1521 roku tereny te zostały opanowane przez Turków, przesławne winnice syrmeńskie opustoszały. W następnych latach pojawiły się wzmianki o wyrobie win słodkich w kilku miejscach na północy ówczesnych Węgier – w Somló, Ruszt (Rust), Szentgyörgy (Svätý Jur) i w Tokaju. Najprawdopodobniej miało to związek z napływem ludności, która masowo opuszczała okupowane przez Turków ziemie na południu. Wiele wskazuje na to, że to właśnie uchodźcy z Szerémség (czyli jednak uchodźca może wnieść coś dobrego) wprowadzili na pogórzu tokajskim nieznany tam wcześniej zwyczaj zbierania przetrzymanych długo na krzewach przejrzałych lub zasuszonych gron, aby je potem macerować w moszczu lub młodym winie…

Tokaj: w czym tkwi sekret?

Tajemnicą smaku tokaju jest „szlachetna pleśń”, która osadza się nie tylko na ścianach piwniczek winnych, ale też na samych owocach, zanim do końca dojrzeją. Dzięki niej jeszcze na krzaku winogrono zasusza się, pozbywając wody – pozostaje sama słodycz. Tak powstaje wino aszú. Im więcej puttonyos, czyli 25-kilogramowych wiader pełnych owoców dodanych na przeciętną beczkę wina ( liczy ona około 136 litrów), tym wino słodsze, bardziej aromatyczne, a co za tym idzie – cenne.

Tokaj niejedno ma imię. To rzecz oczywista. Ale który z nich jest najlepszy? O tym chyba jednak musi zdecydować każdy z nas. Postaramy się Wam jednak naszkicować krótką charakterystykę najważniejszych odmian.

Najpopularniejszym, a przy tym najtańszym tokajem jest furmint, występujący w wersji wytrawnej i półsłodkiej. Znacznie rzadziej spotykany jest tokaj szamorodni – wytrawny lub słodki – którego produkcja wymaga przynajmniej 3 lat leżakowania w beczkach. Jeszcze innym rodzajem jest tzw. esencja, czyli tokaji eszencia. Znacznie bardziej przypomina ona jednak sok winogronowy niż wino. Tę odmianę  jednak najczęściej spróbować można bezpośrednio w winnicach. No i jest wspominane już aszú – najsłynniejsze wino tego regionu. Posiada niezwykły aromat, niepowtarzalny owocowy bukiet i nasyconą słoneczną barwę, a przede wszystkim jest cudownie słodkie. Sam Ludwik XIV, spróbowawszy aszú, okrzyknął je „winem królów i królem win”.

Wiadomo, że tekst nie odda smaku, blasku słońca, aromatu, bukietu, wiatru we włosach. Najlepiej próbować oczywiście tokaju na miejscu, na Węgrzech. Oczywiście, można jechać tam o każdej porze roku, wejść do sklepu, popytać, kupić, otworzyć butelkę i tyle. Jeśli jednak chcecie przeżyć prawdziwą winiarską przygodę, to koniecznie musicie wybrać się na początku października do Doliny Tokaju. Właśnie wtedy odbywa się tam Festiwal Winobrania. To największa impreza tego typu w regionie i okazja, by przyjrzeć się z bliska winiarskiej kulturze i tradycjom – bogaty program obejmuje pochód winiarzy, prezentacje poszczególnych winnic, targi i folklorystyczne pokazy.

Jeszcze inną formą zapoznania się z tokajem jest wycieczka szlakiem win tokajskich. Całość obejmuje blisko trzydzieści miejscowości, gdzie zostaniecie przyjęci wręcz po królewsku. Każdą winnicę można zwiedzić osobiście, nie spiesząc się nigdzie, degustować kolejnych rodzajów wina w piwniczkach, uraczeni zostaniecie także lokalnymi opowieściami i wspaniałymi specjałami regionalnej kuchni. Kiedy jechać? To już zależy od Was. Każda pora ma swój urok. Możecie podziwiać wzrost winorośli, latem cieszyć oczy dojrzałymi gronami, a późną jesienią przechadzać się po „odpoczywających” już alejkach.

Czegóż chcieć więcej? Wystarczy tylko kilka godzin w aucie i będziecie w winiarskim raju. Z pewnością na jednej wizycie się to nie skończy! Tokaj to genialne wino (ciekawi jesteśmy Waszych opinii) i jesteśmy zdania, że czas skończyć już z krzywdzącymi je stereotypami. A niestety takowych jest całkiem sporo. Jak to zrobić? Oczywiście najważniejsze jest, w końcu trafić do źródła. Jednak zanim to nastąpi, warto również poprzeć dobre chęci wartościową literaturą. I właśnie taką Wam chcemy polecić – Blog Blisko Tokaju. Do boju! Wszak, Lengyel, Magyar – két jó barát 🙂

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *