Nie bez kozery Kenia nazywana jest „Bramą Afryki”. Dzikie piękno, jakie roztacza się w całym kraju pobudza wyobraźnię, czasem budzi instynkty. Mogą nas rozczulać obrazki, możemy myśleć, że żyjący tam ludzie tylko cierpią – nic z tych rzeczy! Nawet tutaj komercja powoli rości sobie coraz wygodniejsze miejsce. Mimo wszystko, sprawdźcie, dlaczego kenijscy biegacze należą do najlepszych na świecie. Zobaczcie, jak Wielka Migracja może zmienić myślenie o sile natury. To wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w parku Masai Mara!
Masai Mara – poznaj dzikość Afryki
Trzeba przyznać, że Kenia nie oparła się turystycznej masie, która swe piętno odcisnęła na wielu miejscach, jak choćby Mombasa czy Park Narodowy Tsavo w jego wschodniej i zachodniej odmianie. Bezpośrednie czartery wożą żądnych safari i ciepłych wód oceanu podróżników teraz nawet i z Polski. Masowy turysta trafia więc na masową ofertę, niestety. W otaczającej rzeczywistości widzianej z „pokładu” minibusa na próżno szukać w tym romantyzmu z nie tak odległych przecież czasów. Ale na szczęście nie wszystko stracone. Oj, NIE!
Każdy, kto rozczytywał się w powieściach Alfreda Szklarskiego lub naoglądał się szalejącego Harrisona Forda jako Indianę Jonesa, z pewnością marzył, by przeżyć podobne przygody na Czarnym Lądzie. Wybierając się do Parku Masai Mara w Kenii nie możemy zagwarantować, że będzie tak spektakularnie, ale z pewnością doświadczycie tego, co można nazwać esencją i duchem Afryki.
Będzie przestrzeń, będzie piękno, będzie pierwotna dzikość. „Safari” w języku Swahili oznacza „ długą podróż” – i taka ona będzie. O ile zechcesz, o ile będziesz na tyle otwarty, że nie zaślepią Cię mrzonki i wyobrażenia.
Co chcesz zobaczyć? Gepardy, antylopy gnu? Słonie? A może żyrafy i zebry? W Narodowym Rezerwacie Masai Mara jest także największa w Kenii, a może i na świecie, populacja lwów. Co więcej, żyje tu antylopowiec koński – gatunek nie spotykany nigdzie indziej w Kenii Z łatwością je tu spotkasz. Z łatwością dostrzeżesz, jak reagują w normalnym życiu, z dala od klatek. O ile zechcesz.
Masai Mara to ponad 1500 km² okazji do spotkań z dzikimi zwierzętami, a także z ludźmi, którzy tam żyją od pokoleń. Już pierwsze liczby robią wrażenie, a trzeba Wam wiedzieć, że to tylko część większej całości, czyli Parku Narodowego Serengeti rozciągającego się na terenie Tanzanii, które jest blisko 10-krotnie większe. To właśnie na tym terenie rozgrywa się najbardziej widowiskowy spektakl świata, który jest magnesem na ciekawskich z całego świata. Ciągną oni tu zewsząd, by doświadczyć czegoś, co znane jest jako Wielka Migracja!
Masai Mara i Wielka Migracja
Śmiało możecie mieć skojarzenia z Wielką Improwizacją w najlepszym wydaniu. Oba te widowiska powalają swą mocą i spektakularnością. Może i będą pobudzać inne zmysły, inne sfery naszego życia, jednak efekt zbierania szczęki z podłogi będzie taki sam! Wielka Migracja to bowiem – delikatnie rzecz ujmując – przemarsz nawet 1,5 miliona afrykańskich zwierząt. Jak zwykle rozchodzi się tu o wodę i pożywienie. Wszystko rozpoczyna się w okolicach czerwca lub lipca. Wtedy to z Serengeti do Mara za stadami antylop (szczególnie gnu) podążają zebry i bawoły afrykańskie. Tym ostatnim towarzyszą nieodłączne bąkojady, ptaki czyszczące ich skórę z pasożytów oraz sygnalizujące wszelkie zagrożenia. Powrót ma miejsce zazwyczaj w październiku i listopadzie.
W czasie jednego cyklu zwierzęta poruszają się po okręgu, pokonując około 3.000 km. Antylopy migrując poszukują pokarmu i podążają szlakiem zielonych części Afryki. Trasa uzależniona jest w dużej mierze od opadów deszczu. Gnu pręgowane kierują się zapachem wilgotnej ziemi i mogą usłyszeć odgłosy burzy nawet z odległości 50 km. Jednak nie sposób przewidzieć, ile potrwa i którędy przebiegać będzie dokładnie migracja. Jedno jest pewne – droga dla wielu kończy się tragicznie.
Jedne padają z wycięczenia, inne z pragnienia, jeszcze inne porwie rwący prąd rzeki Mara i tamtejsze krokodyle, reszta pada ofiarą czyhających i wiecznie głodnych drapieżników. Mimo wszystko, co roku ta podróż zaczyna się od nowa; krąg życia wciąż trwa!
Przemarsz olbrzymich stad ma niebagatelny wpływ na trawy sawanny. Wystrzyżona zębami i stratowana przez setki tysięcy zwierząt pobudzana jest do intensywnego wzrostu. W czasie rui agresywne samce gnu uderzają rogami w pnie małych drzewek obdzierając je z kory i niszcząc. Zapobiegają w ten sposób zarośnięciu równin sawanny i kolejnym roku zwierzęta znowu znajdą tutaj zielone pastwiska.
Co ciekawe, na trasie tego spektaklu panuje ogromny tłok pomimo ogromnych przestrzeni. Czasem można odnieść wrażenie, że jeepów i minibusów jest tam tyle, co zwierząt. Nie powinno jednak Was to zrażać. Wrażenia i doznania będą niesamowite, z pewnością będziecie mieli, co opowiadać dzieciom i wnukom! Choć te doświadczenia trudno ubrać w słowa…
Uważajcie jednak – czasem można doświadczyć takich spotkań 🙂
#TripDreams
P.S. Jeśli macie chwilę, obejrzyjcie fascynujący dokument o Masajach i ich życiu z lwami!
Dodaj komentarz