Miała to być japońska odpowiedź na amerykański Disneyworld, Disneyland, whatever. No i była. Przez ponad 40 lat. Co się stało z Nara Dreamland? Dlaczego wygląda jak żywcem wyjęta z planu całkiem niezłego horroru lub gry komputerowej? Wpis z pewnością należy do tych bardziej creepy…
Dlatego nie będziemy zbytnio owijać w bawełnę. Nie będziemy silić się na naśladowanie Hitchcocka – wszak Alfred jest tylko jeden. Będzie jednak mięso, będzie nawet nieco strasznie. A wszystko zaczęło się w 1961 roku…
Nara Dreamland – creepy lunapark
To właśnie wtedy na wyspie Honsiu, niedaleko miasta Nara wzniesiono park rozrywki do złudzenia przypominający swój pierwowzór z Kaliforni. Koncern Disney’a wzniósł pierwszy Disneyland w latach 50. XX stulecia i od razu podbił świat dziecięcej – i nie tylko – rozrywki. Japończycy nie chcieli być gorsi, dlatego już kilka lat później powstał Nara Dreamland.
Wszystko szło pięknie. Tłumy rokrocznie zjeżdżały, spędzając rodzinne chwile na wspólnych zabawach czy rozpędzonych kolejkach. Sielanka trwała jednak krócej niż zakładano. Kiedy koncern Disneya otworzył oficjalną filię Disneylandu pod Tokio w 1983 roku, Nara Dreamland zaczęło tracić na popularności. Prawdziwym gwoździem do trumny było otwarcie w 2001 roku parku Universal Studios w niedalekiej Osace. Nara Dreamland nie wytrzymał konkurencji, więc postanowiono zamknąć interes. A stało się to w 2006 roku.
Niby nic dziwnego. Ot, opuszczone wesołe miasteczko jakich wiele na całym świecie. To jednak jest inne. Pamiętacie ukraińskie miasto widmo – Prypeć? Nara Dreamland wygląda identycznie. Jakby opuszczone w pośpiechu, w wyniku nieprzewidzianego, nagłego zagrożenia, które zmusiło wszystkich do natychmiastowej ucieczki.
Nikt nie pofatygował się żeby uprzątnąć papiery czy dokumentację. Nikt nie zechciał zabezpieczyć maszyn. Nikomu nie zależało, by chociażby sprzedać sprawne nadal mechanizmy, samochody, gry, gadżety czy meble. Wszystko stoi tam tak, jak kiedyś… Jednak bez życia. A może ono ciągle tam jest – tylko się ukrywa?
Niewątpliwie jest to raj dla fotografów, którym nie jest obcy dreszczyk emocji, a skoki adrenaliny to dla nich chleb powszedni…
Nie wiemy, jak Wy – ale my uwielbiamy takie miejscówki prosto z Silent Hill. Odwaylibyście się tam wejść w nocy?
Z racji tego, że Dreamland został zamknięty na stałe, wejście na jego teren nie jest legalne. Przy wejściach mogą stacjonować patrole ochrony lub w okolicy mogą pojawiać się radiowozy – jeśli chcecie uniknąć nieprzyjemności czy mandatu, zaopatrzcie się w wygodne buty i minimum bagażu potrzebnego do przeczesywania zakamarków tego upiornego miejsca…
Dodaj komentarz