Prosto i pożywnie, czyli kuchnia Norwegii w pigułce

Może nie jest znana, podziwiana i popularna. Może nie pisze się o niej opasłych tomów książek kucharskich. Może nie bryluje (jeszcze) na salonach. Ale z pewnością jest intrygująca i pożywna. Grzechem byłoby o niej nie wspomnieć, dlatego czym prędzej chcemy naprawić to niedopatrzenie. Najwyższy czas na to, by sprawdzić czym może zaskoczyć kuchnia Norwegii! (Mamy nadzieję, że nam wybaczycie 🙂 )

Aby przetrwać…

Nie bez kozery zwykło się mówić, że najlepsze potrawy to wynik biedy. To ona zazwyczaj wymusza na nas poszukiwania kreatywnych i ekonomicznych rozwiązań. Gdyby oceniać kulinaria tylko z tej perspektywy, to najprawdopodobniej Norwegowie nie mieliby sobie równych. Bieda była tam zawsze. Niedostatki żywności, surowy klimat, który nie pozwala rolnictwu rozwinąć skrzydeł, konieczność polowań czy dalekich rejsów rybacki – z tym wszystkim poradziła sobie norweska wyobraźnia w nadzwyczaj zadziwiający sposób. Do perfekcji opanowano tam wszelakie metody konserwacji żywności, które przekazuje się z pokolenia na pokolenie niczym rodzinne skarby. Mięso i ryby suszy się (tørking), wędzi (røyking) lub przygotowuje się dlań odpowiednią mieszankę solną. Jedną z najpopularniejszych tego typu produktów w norweskim jadłospisie jest sztokfisz (tørrfisk), czyli ryba (najczęściej dorsz) suszona na słońcu, która znalazła swe zastosowania także w kuchni chorwackiej czy hiszpańskiej. Oprócz tego jest jeszcze suszona i solona wersja ryby, która w Norwegii nazywa się klippfisk.

Gdy już jesteśmy przy darach morza, to należy stwierdzić, że…

Kuchnia Norwegii rybami stoi…

To właśnie one kojarzą się z tym skandynawskim krajem najbardziej. Któż nie zna słynnego łososia? Norwegowie potrafią z nim zrobić praktycznie wszystko (może poza deserem – choć pewnie znajdzie się kilku śmiałków, którzy podołaliby temu zadaniu). Serwuje się go na „kilka” sposobów: smażony, gotowany (podawany z kwaśną śmietaną), z grilla, wędzony, marynowany, jako tatar, w zupie rybnej, z makaronem i… (w tym miejscu zabrakło nam tchu). Popularnym gatunkiem jest także dorsz, z którego przyrządza się fiskeboller, czyli rodzaj klopsików podawanych z miejscowym, białym sosem.

Swoich wielbicieli ma także pudding rybny (fiskepudding), który można jeść jako danie główne lub jako przekąskę: na zimno z chlebem. Dość często podaje się również smażone kotlety (fiskekaker), ale prawdziwym rarytasem jest bergeńska zupa rybna (bergensk fiskesuppe). Składniki do niej oczywiście najlepiej kupić na słynnym targu rybnym w Bergen.

Kuchnia Norwegii oferuje latem również bardzo popularne krewetki oraz mięczaki. Homary także cieszą się sporym wzięciem, lecz ograniczenia dotyczące ich łowienia, wielkości oraz sezonowości, zmniejszają ich spożywanie – ponadto ich zakup to naprawdę spory wydatek.Nie sposób nie wspomnieć tutaj krabach, których połowy są jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych Norwegii. Zazwyczaj się je gotuje lub smaży na dużej patelni. Może się nimi także zajadać w towarzystwie chleba, majonezu i plasterka cytryny.

Ale nie tylko!

Jeśli poszukujecie mięsnych specjałów, które nie będą „oczywiste” to Norwegia będzie dla Was prawdziwym rajem! To tutaj będziecie mieli okazję skosztować mięsa foki, wieloryba, renifera czy jelenia. Tamtejsza jagnięcina jest uważana za jedną z najlepszych na świecie. Nic w tym dziwnego. Mięso jest wyjątkowo łagodne i soczyste dzięki oddalonym od cywilizacji pastwiskom, które będących prawdziwą skarbnicą protein i składników odżywczych.

Jednym z największych przysmaków jest får-i-kål, czyli mięso owcze gotowane z kawałkami kapusty doprawione solą i pieprzem – podawane zazwyczaj z ziemniakami. Fenalår to chroniona nazwa dla kolejnej norweskiej specjalności: poddawany powolnemu procesowi suszenia udziec jagnięcy. Przyrządza się go zgodnie z tradycją pozostawiania mięsa do wyschnięcia na świeżym, górskim powietrzu, aby można było je wykorzystać zimą. Pinnekjøtt to z kolei żeberka jagnięce lub baranie, peklowane w solance lub soli morskiej. Są niezwykle popularne w Norwegii Zachodniej podczas Świąt Bożego Narodzenia.

Swoistym fenomenem są parówki. Jest ich kilka rodzajów i wydaje się, że służą one Norwegom do uzupełniania zapotrzebowania na mięso (zawierają go przynajmniej 50%). Jada się je praktycznie ze wszystkim (z naleśnikami, chlebem, ziemniakami), pod każdą postacią (grillowanie, pieczone, gotowane) i o każdej porze dnia. PARÓWKOWA FAZA!

Na co dzień jada się też mielone kotlety kjøttkaker i bardziej chude karbonader. Rarytasem jest spekemat. To suszone i solone wędliny, często także podwędzane. Z bardziej znanych należy wymienić wspomniany już fenalår, a także spekeskinke (szynka wieprzowa) czy różnego rodzaju salami (z renifera lub łosia).

Kulinarny krajobraz Norwegii nie mógłby się obyć bez serów. W ostatnich latach ta gałąź produkcji zyskała wiele w oczach nie tylko Norwegów, coraz śmielej poczynając sobie na międzynarodowej arenie. Obecnie od południa Norwegii aż do regionu Finnmark na północy można znaleźć ponad 150 firm zajmujących się sprzedażą serów na niewielką (na razie) skalę. Norwegowie parają się produkcji całej gamy gatunków, a do najpopularniejszych należą: Jarlsberg (łagodny, o orzechowym smaku i zwartej strukturze); Gjetost (ser kozi, o zwartej strukturze i słodkawym smaku, barwiony karmelem ); Nokkelost (produkowany z  odtłuszczonego mleka, mocno przyprawiany); Pultost (wytwarzany z serwatki, karmelizowany, o słodkim smaku i zapachu).

Na koniec coś dla czytelników o mocnych nerwach… Kuchnia Norwegii ma w zanadrzu kilka potraw, na które skuszą się tylko najzagorzalsi poszukiwacze ekstremalnych doznań kulinarnych. Z czym kojarzy się Wam słówko smalahove? Brzmi podobnie do nazwy słodkich pianek – jednak nic z nią nie ma wspólnego. Smalahove to w wolnym tłumaczenie „głowa owcy” i jednocześie norweski przysmak, na widok którego można doznać lekkich zawrotów. Nie tylko głowy. Głowę i nogi owcy moczy się w słonej zalewie, potem wiesza i suszy. Przed podaniem gotuje się je w wodzie lub na parze, a następnie serwuje z knedlami ziemniaczanymi. Smalahove podobne jest do islandzkiego svið. W ramach ciekawostki dodamy jeszcze, że za najsmaczniejsze uznaje się mięso z oczodołu. A zatem – SMACZNEGO! 🙂 kuchnia norwegii3

P.S. Niech Was nie dziwi brak wzmianki o słodkościach. Desery i inne łakocie zostawiliśmy sobie na kolejny materiał 🙂 Uwierzcie – kuchnia Norwegii także w tym aspekcie mogłaby konkurować ze światowymi tuzami.

 

 

Udostępnij

6 komentarzy

    1. Mateusz - Autor tekstu Reply

      Norwegia w ogóle jest zachwycająca… choć tak często uczęszczana – to wciąż nieodkryta…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *